piątek, 3 stycznia 2014

A cat and mouse game - CHAPTER V


Rozdział piąty - A cat and mouse game
SŁÓW: 3057 
GŁÓWNY PAIRING: SeKai
***
Chen siedział przy obiedzie wraz z rodzicami, niechętnie patrząc na talerz z jedzeniem. Nie miał w ogóle ochoty na rozmowę z nimi, aczkolwiek wrócili, więc musiał udać grzecznego synka. Pytali się go o błahe rzeczy typu szkoła, koledzy, ewentualna dziewczyna. Odpowiadał sympatycznie i z uśmiechem, natomiast w środku się w nim gotowało. Zabronił mówić Amber o tym, co się stało podczas ich nieobecności, inaczej powie własną wersję zdarzeń z tej nocy. Dziewczyna nie miała ochoty stracić pracy, także była zmuszona przytaknąć Jongdae. Musiała także zadbać, aby żaden inny pracownik nie pisnął słówka o imprezie. 
-Jongdae? - zaczął nagle jego ojciec. Chłopak podniósł wzrok, a jego kąciki ust automatycznie powędrowały ku górze. 
-Poznaliśmy na wyspach cudowną rodzinę. - kontynuowała jego matka. Jongdae chciał już zaprotestować, lecz wiedział, że nie ma prawa sprzeciwiać się swoim rodzicom, nawet, jakby chciał. - Postanowiliśmy ich zaprosić na dzisiaj wieczór. Mam nadzieję, że nie zepsuliśmy ci żadnych planów. - uśmiechnęła się sympatycznie, po czym zaczęła ponownie jeść. I tak wam nie zależy na moich planach. 
Irytowało go to nazbyt przymilne zachowanie ich rodziców, jakby byli jakąś rodziną królewską i ze względu na ich majątek musieli zachowywać się przyjaźnie w stosunku do dosłownie wszystkich. Chen był  przeciwieństwem swoich opiekunów. Ale ani matka, ani ojciec nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. 
Kiedy skończyli, Jongdae jak najszybciej wstał, aby wyjść z jadalni. Ominął marmurowe schody, po czym wyszedł na taras. Rozejrzał się nieco po lesie, który otaczał jego dom od tyłu. Westchnął i spojrzał na zegarek. Miał ochotę zadzwonić po Jongina, po Chanyeola, po Baekhyuna, po kogokolwiek. A nie mógł. 
Bo musiał uparcie siedzieć w domu i czekać na gości jego rodziców. Zapowiadał się kolejny nudny wieczór.
***
Chen ubrał błękitną koszulę i czarne rurki. Nie zamierzał bawić się w żadne marynarki jak jego ojciec, co nie bardzo spodobało się matce, aczkolwiek niczego nie skomentowała. Czekał w salonie, gapiąc się nudno w telewizor. Był włączony, mimo, że w ogóle nie zwracał uwagi na lecącą dramę. W końcu rozległ się dzwonek do drzwi. Usłyszał, jak jego rodzice witają się radośnie. 
-Ach, a to pewnie wasz syn! - powiedziała jego matka. Chen uniósł brwi z zaciekawieniem. Znowu będę musiał bawić jakiegoś bachora. Postanowił wstać i również się przywitać. Poprawił koszulę, po czym ruszył do przedsionka. Jak jego wiele zdumienie musiało być, gdy zobaczyć przed drzwiami nikogo innego jak bezbronnego blondyna z piątku. 
Otworzył usta niczym chory na umyśle człowiek i wlepił oczy w Sehuna. 
-Chen. - uśmiechnęła się niezręcznie pani Kim. 
-Prze... przepraszam. - wydukał. Podał rękę rodzicom Sehuna, a samego chłopaka zignorował. Jego matka przeszyła go morderczym spojrzeniem, lecz szybko załagodziła niezręczną sytuację. Zaprosiła rodzinę Oh do jadalni, gdzie już wszystko stało przygotowane. Jongdae wymierzył, aby usiąść obok Sehuna. Czym prędzej zaatakował krzesło obok niego, nie zważając na swoich rodziców i kulturę przy stole. Zachrząknął delikatnie, zasłaniając usta dłonią, po czym uśmiechnął się sympatycznie. Zerknął na Sehuna, który najwyraźniej był zmieszany. W końcu kolacja się zaczęła i cała napięta atmosfera pękła przy pomocy kilku kropel wina oraz innych magicznych trunków. Jongdae udał, że nie jest żadnym z tych napojów zainteresowany poza jedną lampką winą. Odwrócił głowę do Sehuna. 
-Co ty tu robisz? - syknął przez zęby, na tyle cicho, aby rodzice ich nie usłyszeli. Sehun wzruszył ramionami, wsadzając do buzi jedną z bujnie urządzonych przystawek. 
-Siedzę i jem, i nudzę się cholernie. - odpowiedział. Chen miał ochotę go uderzyć. 
-Od kiedy ty jesteś... tak... - zaczął Jongdae, lecz nie wiedział, jak ma to skończyć. 
-Zamożny? Bogaty? - zaśmiał się blondyn. - Od kiedy pamiętam. 
Jongdae zacisnął mocno usta. 
-Powinienem być teraz gdzie indziej, także nie patrz na mnie tak, jakby to był mój pomysł. Także nie wiedziałem, do jakich "znajomych" jedziemy, dopóki nie ujrzałem twojego małego pałacyku. - warknął Oh, zirytowany spojrzeniem bruneta. - Dzisiaj się o tym dowiedziałem. Oni - rzucił spojrzenie na własną matkę - mieli wrócić dopiero za tydzień. Z tego, co mi powiedział lokaj oczywiście. 
Chen przygryzł dolną wargę i uporczywie nad czymś rozmyślał. Sehun zmieszał się nieco, lecz kilka sekund Jongdae wstał. 
-Mamo? Wydaje mi się, że mogę zabrać Sehuna do siebie albo gdzieś na miasto, dla rozluźnienia. - uśmiechnął się najsympatyczniej jak potrafił. Kiedy chciał, Chen był w stanie rozkochać sobie każdą napotkaną osobą - właśnie za pomocą uśmiechu. Ale najczęściej nie chciał. 
-Doskonały pomysł! - klasnęła w dłonie pani Kim. Jongdae ukłonił się, złapał za rękę Sehuna, czym prędzej próbując wydostać się z tego pomieszczenia.
***
-Dziękuję. - powiedział cicho Sehun, stając przy drzwiach. Chen pokręcił tylko głową. Kiedy nie zgrywał aroganckiego, rozpuszczonego cwaniaka był całkiem w porządku. 
-Jakoś jeszcze ci się odwdzięczę. - dodał blondyn. 
-Nie trzeba. - uciął Jongdae. - Jak masz zamiar wyjechać z tej dziury?
Sehun o tym nie pomyślał. Uderzył się otwartą dłonią w czoło. Chen zachichotał, zabierając z małego wieszaczka odpowiednie klucze. 
-Wynoś się. Zawiozę cię. - powiedział. Sehun pokiwał tylko głową, po czym nacisnął klamkę drzwi wyjściowych. 
***
Jongdae zatrzymał się przed domem Sehuna. Zacisnął usta, spoglądając na miejsce zamieszkania blondyna. W porównaniu z nim było to mały i mizerny budyneczek, aczkolwiek z drugiej strony urządzony niesamowicie schludnie i ze smakiem. Wolałbym mieszkać tu niż w tej pierdolonej willi. Nigdy nie czuł miłości w swoim domu, nie czuł ani bezpieczeństwa, ani przyjemnego ciepła, kiedy do niego wracał. Często stał opuszczony z powodu wyjazdów rodziców, a licznych imprez Chena. Nie przejmował się nim, mógłby się nawet zawalić. Porządkiem zajmowało się całe mnóstwo ludzi, którymi kierował za pstryknięciem palca. Sehun ostatni raz podziękował brunetowi, aby później zatrzasnąć drzwi. Jongdae nawet nie czekał, aż tamten wejdzie do środka. Nacisnął pedał gazu i wycofał się czym prędzej. Zastanawiał się, gdzie mógłby pojechać. W końcu zdecydował, że skieruje się do Jongina. Czuł się winny za to, jak się zachował w piątek, ale bez swojego przyjaciela był niczym. Pogodził się z jednym - bez Kaia nie był w stanie funkcjonować. 
***
Sehun prędko poleciał po schodkach do swojego pokoju. Nawet nie ściągnął butów. Był przerażony, co mógł tam zaskać. Kiedy szarpnął za klamkę, Jongin leżał na łóżku, wlepiając wzrok w laptop obok. Tak, jak go zostawił. 
-A, jednak wróciłeś. - uśmiechnął się na widok blondyna. 
-Mówiłem, że jakoś się wykręcę. - warknął. 
Kai przyczepił się do niego zaraz po ostatnim dzownku w szkole. Powiedział, że nieważne, co by Sehun zrobił, ten sobie nie pójdzie. Blondyn był zmuszony zabrać go do siebie. Ukradkiem przemycił do góry, każąc zachowywać się cicho. Rodzice wrócili do domu, oznajmiając o zaproszeniu na kolację, co zniszczyło całe plany blondyna. Brunet stwierdził jednak, iż jest w stanie tu siedzieć, dopóki tamten jakoś tutaj nie wróci. 
-Nie obchodzi mnie jak. - pokręcił głową, widząc coraz to większe zirytowanie na twarzy Sehuna. - Masz tu wrócić, albo zrobię coś, o czym nigdy nie zapomnisz.  
Sehun wolał nie ryzykować. Tak naprawdę zdecydowanie preferował towarzystwo Jongina niż Jongdae. Z dwojga złego wybrał to mniejsze zło. 
Jongin wstał, lecz nagle zatoczył się w bok, opierając o regał z książkami. Sehun jak oparzony podszedł do niego, przytrzymując go za ramię. Tamten odepchnął Sehuna w bok, trzymając się już równo na nogach. Przetarł oczy z głupim uśmieszkiem. 
-Nie pierdol. - wymamrotał. 
Blondyn spojrzał prosto w twarz chłopaka z lekkim zdziwieniem. I nagle coś w niego uderzyło. 
Jongin mówił niewyraźnie, trochę plątał mu się język. Jego twarz była nieco bledsza niż zwykle, dłonie lekko trzęsły, a źrenice widocznie się powiększyły. 
-Brałeś coś. - wyszeptał.
Z ust Kaia dobył się gardłowy śmiech. Podszedł do Sehuna i próbował go złapać za rękę, lecz ten zręcznie się odsunął, przez co brunet prawię potknął się o własną nogę. Oh szarpnął go za ramię do tyłu, pomagając utrzymać równowagę.
-Co brałeś? - spytał chłodno. 
Jongin zacisnął mocno pięści i warknął coś, wyrywając się z uścisku Sehuna. Pomasował swoje ramię, bełkocząc do siebie niezrozumiale. Nagle usiadł na ziemi, skulił nogi do klatki piersiowej i owinął je mocno. Schował twarz między udami. 
-Jongin? - uniósł brwi Sehun. 
-Nie widzę cię, więc ty nie widzisz mnie. Zamknij się. - wymamrotał. 
-Jongin... - powtórzył przestraszony blondyn. 
-Nie mówię do ciebie, na miłość boską. - wciąż skulony, zaczął kiwać się do przodu i do tyłu, chichocząc niczym małe dziecko. - To ci wokół mnie. Oni coś do mnie mówią, ale ja ich nie widzę, bo ja nie widzę ich. - śmiał się głośno. Sehun nie wiedział co robić. Bał się do niego podejść, bo Jongin z każdą sekundą wydawał się coraz bardziej agresywny. Przygryzł mocno dolną wargę. 
Nagle rozległ się głośny dzwonek w kieszeni Kaia. Ten warknął, wyciągnął go i chciał rzucić w ścianę, lecz Sehun podbiegł do niego i wyrwał urządzenie z dłoni. Pogłaskał go jednocześnie po policzku, nieco bruneta uspakajając. Zerknął na ekran. Zobaczywszy imię Chena, odetchnął głęboko. Zmierzwił włosy Jongina, na co ten uśmiechnął się niczym dziecko i wrócił do poprzedniego kiwania w przód i w tył. 
-Chen, potrzebuję cię. - powiedział Sehun do słuchawki. Blondyn modlił się, aby chłopak się nagle nie rozłączył. 
-Co się dzieje? - spytał cicho. - Dlaczego odbierasz telefon Jongina? 
-Nie mam czasu na wyjaśnienia. Przyjedź tu. Błagam. - głos Sehuna załamał się przy ostatnim słowie. Chen zaklął cicho do słuchawki, po czym się rozłączył. Blondyn miał ochotę się rozpłakać, aczkolwiek zacisnął mocno palce na telefonie. Miał nadzieję, że Jongdae nie zostawi Jongina. Przecież byli przyjaciółmi. 
Sehun spojrzał na Kaia, który nagle znalazł się przy szafce. Stały tutaj ozdobne, kryształowe kule. Wpatrywał się w nie niczym małe dziecko, z rozdziawioną gębą. W pewnym momencie cofnął się do tyłu przerażony, zatykając uszy. 
-Zostaw mnie. - zaczął krzyczeć, zamykając oczy. - Zostaw mnie, kurwa, idź stąd. Idź ode mnie. Dam ci pieniądze, ale idź ode mnie. - wrzeszczał. Sehun podszedł do niego i wziął w ramiona. Brunet wtulił się w niego, mocno obejmując jego szyję. Blondyn czuł, jak łzy spływają po zarumienionych policzkach Kaia. Pocałował Jongina w czubek głowy, delikatnie głaszcząc po policzku. Bał się. Bał się o niego, chciał odpędzić od niego cokolwiek go gryzło. Chciał przytulić, chciał ochronić, chciał, żeby schował się w jego ramiona. W tym momencie zapomniał, że obiecał sobie, iż Jongina zostawi. Nie potrafił. Jak? 
Przy nim czuł, jak coś skręca go w środku. Przy nim czuł się też szczęśliwy. Kiedy go trzymał czuł się bezpieczny. Czuł się dla kogoś potrzebny, bo wiedział, że Jongin także się do niego przywiązał. Wiedział, że nie jest kolejną zabawką. Gdyby był - zaczynałby wszystko od nowa? 
Wtem drzwi się otwarły i do pokoju wszedł Chen. Nie wiedział, czy jest zdenerwowany, przestraszony, zdziwiony, czy wszystko jednocześnie. Przyklęknął przy nich, dotykając lekko pleców bruneta. W jego oczach zaszkliły się łzy. Cały się trząsł. 
-Brał coś, prawda? - wyszeptał. Sehun tylko pokiwał głową. Jongin westchnął. 
-Wiesz co? - podniósł wzrok. 
-Nie. 
-Tabletki. - powiedział nagle Jongdae. Wystraszony zaczął przeszukiwać kieszenie Kaia. Ten odwrócił się i odepchnął go, jednocześnie uderzając w brzuch. Chen skulił się, a brunet podpełzł do niego. Z całej siły kopnął Jongdae w twarz. Tamten tylko stęknął, dotykając jednocześnie swój nos. Czuł pod palcami krew. Gorącą, ciekłą, metaliczną ciecz zalewającą całą jego twarz. Próbował odsunąć się do tyłu, lecz nie miał siły. Krew mieszała się z jego łzami, a jego stęknięcia z wrzaskami Jongina. Sehun próbował odepchnąć od Chena Kaia, lecz tamten wyrwał się, prawie uderzając także i jego. Blondyn, mimo gotującego się w nim strachu, nie odsunął się. Złapał Jongina za koszulkę i przytwierdził z całej siły do ziemi. Nie zważając na huk, z jakim uderzył brunetem o ziemię, a także na jego przekleństwa, trzymał go mocno, próbując uspokoić. Kai wierzgał się pod nim, wił, próbował kopnąć, lecz Sehun mocno go trzymał. 
-Kurwa, uspokój się. - potrząsnął nim. - Mówiłeś, że to ja jestem ciotą. - wrzeszczał, próbując przekrzyczeć Jongina. Tamten zamknął usta, patrząc się z żądzą mordu na Sehuna. 
-I tak ma być. - mruknął blondyn. - Mogę cię puścić? 
-Mam na ciebie ochotę. - odpowiedział tylko Kai. 
Sehun przewrócił oczami. Uderzył go lekko z otwartej dłoni w policzek i wstał. Podszedł niepewnie do Jongdae, który się nie ruszał. Zamknął oczy z dłońmi przy twarzy. Oddychał ciężko, ledwo co łapiąc oddech w usta. Co chwila wydobywał się z niego jęk. Zacisnął pięści, aż zbielały mu knykcie. Sehun widział, jak cierpi. Widział, że Chen z całej siły próbował pokazać, że nic mu nie jest. Blondyn delikatnie wziął jego dłonie, odsuwając od nosa. Gdy tylko ujrzał zmasakrowaną twarz, gwałtownie wciągnął powietrze do płuc. Jongdae miał przeciętą wargę i prawdopodobnie złamany nos. W dodatku już pojawiła się w tych okolicach opuchlizna i pierwsze kolory fioletu. 
-Jongdae? - wyszeptał. Powieki mu drgnęły, lecz nie odpowiedział. - Jongdae, spokojnie. - mówił. - Zaraz zawołam pomoc. - próbował go uspokoić, lecz wiedział, że za sprawą samych słów niczego nie wskóra. Wstał, ostatni raz zerkając na Kaia. 
-Mam nadzieję, że się nie pozabijacie. - rzucił, po czym szybko zbiegł na dół. 
***
Karetka przyjechała kilkanaście minut później i zabrała Chena. Spytali się o kilka najważniejszych informacji, między innymi o powód, dlaczego Jongdae znajduje się w takim stanie. Sehun odpowiedział, że już taki tu przyszedł i nie wie, co stało się wcześniej. Jongina zamknął w swoim pokoju. Nie mógł pozwolić, aby lekarze go zobaczyli. Gdy w końcu pogotowie, odetchnął głęboko. Wrócił do siebie, zastając Jongina wciąż na ziemi. Gapił się w biały sufit. Nie zareagował nawet, gdy blondyn obok niego usiadł. Znalazł na ślepo dłoń Sehuna i ścisnął mocno. Sehun przygryzł dolną wargę, nie mając już nawet siły się sprzeciwić. 
-Jesteś pojebem. - wyszeptał tylko. Kai zamknął oczy. Najwyraźniej tabletka przestawała już działać, gdyż jego oddech był coraz bardziej wyrównany. 
-Wiem. - odpowiedział. Odwrócił głowę w stronę blondyna. - Przepraszam. 
-Nie mnie przepraszaj. - zaprzeczył Sehun, kręcąc głową. - Zmasakrowałeś Jongdae, bo kopnąłeś mu z całej siły w twarz, a potem zacząłeś okładać jakby ci zabił rodzinę. 
Jonginem wstrząsnęły dreszcze. W oczach pojawiły się łzy, które po kilku sekundach zaczęły spływać delikatnie po policzkach. 
-Jesteś ciotą. - stwierdził blondyn.
-Wiem. - powtórzył Jongin. Tylko to był w stanie powiedzieć. Bolało go to, co zrobił. Nie kontrolował siebie; nie kontrolował także swojego głodu do narkotyków. 
-Nie zostawiaj mnie. - wyszeptał nagle. Przysunął się do Sehuna, kładając swoją głowę na kolanach blondyna. 
-Nie zostawię. - uśmiechnął się tamten. Skłonił się z zamiarem pocałowania Kaia w policzek, lecz brunet odwrócił głowę i objął szyję blondyna. Sehun zachichotał pod nosem. Otworzył usta, pozwalając złączyć się ich językom. Kiedy w końcu Sehun odsunął głowę, Kai wydawał się niezadowolony. 
-Dalej myślisz, że jestem kolejną zabawką? - zapytał Oh. Jongin wydął usta. Naprawdę jest wielkim, przerośniętym dzieciakiem. 
-Jesteś. Ale taką, której nigdy nie chcę wyrzucić. - odpowiedział z niesmakiem. Blondyn zaśmiał się, wstając. 
-Musisz przeprosić Chena. - rzucił, siadając na łóżku. 
-Wiem. 
-Musisz go w końcu docenić. 
-Wiem. 
-I... 
-Och, zamknij się, Hunnie. - odparł słabo Jongin. Również wspiął się na mebel, kładając ciężko obok blondyna. Schował twarz w poduszkach, pragnąc odizolować się od wszystkich. - Ciebie także przepraszam. - jego głos był przytłumiony. - Nie kontroluję się. 
-Odstaw to świństwo, a zaczniesz. - wzruszył ramionami blondyn. 
-Wydaje mi się, że już jest za późno. - brunet podniósł się na łokciach, oblizując dolną wargę. - Wydaje mi się, że... wpakowałem się w większe gówno.
***
U-Kwon siedział w salonie, polerując od kilkunastu minut pistolet. Uśmiechał się pod nosem i coś mamrotał do siebie.
-Coś mówiłeś? - spytała brunetka, unosząc się na łokciach i odkładając telefon na stolik. Widząc Yookwona zachichotała cicho. - Dobra, widzę, że masz randkę z dziewczyną. 
Blondyn warknął, lecz po chwili też się zaśmiał. 
-Wychodzisz gdzieś? - zapytał, unosząc brwi. 
-Też na randkę. - mrugnęła do niego, przykładając palec do ust. - Czysto zawodową. 
-Kolejny nie zapłacił? - westchnął U-Kwon. Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy. 
-Tylko twoi nie płacą. Nie budzisz w nich presji. - ziewnęła, zasłaniając usta i przeciągając się. - Zico poprosił mnie o uzupełnienie towaru. - mruknęła. Blondyn pokiwał, wracając do poprzedniej czynności. Po kilkunastu minutach ciszy rozległo się znajome trzaśnięcie metalowych drzwi z przedsionka. Do uszu U-Kwona dobiegły szybkie kroki, a następnie przyspieszony oddech. 
-O, hej Tiffany. - rzucił prędko. Tamta tylko się ukłoniła, po czym wyszła.
-Cześć U-Kwon. - powiedział, uśmiechając się szeroko i przysuwając jeden z foteli do blondyna. - Odłóż swoją kochankę. 
Yookwon niechętnie schował broń za pas. Przeczesał palcami włosy, bawiąc się kolczykiem w wardze. 
-Mamy robotę. - powiedział od niechcenia. Jaehyo pokiwał głową, przygryzając policzek od środka. 
-Ile lat? - spytał tylko. 
-Dziewiętnaście. Kim Jongin, uczeń ostatniej klasy liceum. - mówił znudzonym głosem U-Kwon. Przetarł zmęczone oczy. - Nie zapłacił nam już któryś raz, a jak do niego poszedłem, to mnie zignorował. - warknął. - Mam ochotę już rozwalić mu tą piękną buźkę. 
-Spokojnie, U-Kwon. - zaśmiał się Jaehyo, jak zwykle beztroski i radosny niczym dzieciak. - Pobawmy się trochę. - powiedział, uśmiechając się rozmarzony. - Dlaczego zawsze musimy pozbywać się ludzi tak szybko? - wstał, szukając po całym salonie pilotu.
-Jesteś zdrowo popieprzony. - zarechotał Yookwon. - Ale mów dalej. 
-Nie musimy od razu strzelać mu w główkę. - zrobił z palców pistolet, kierując nim w stronę U-Kwona. Powiedział ciche puf, po czym wziął do ręki pilot, przerzucając nim do drugiej dłoni. Odwrócił głowę w kierunku blondyna, który obserwował go pilnie. - Nam też należy się jakaś rozrywka. - wydął usta niczym dzieciaczek. - Jest ktoś, kto jest dla pana Kim ważny? 
-Nie wiem. - odparł Yookwon. 
-To się trzeba dowiedzieć. - przyłożył palec do ust, myśląc gorączkowo. - Już wiem. - krzyknął nagle, odrzucając pilot na kanapę i podchodząc gwałtownie do fotela U-Kwona, nachylając się nad nim z żądzą mordu w oczach. - Wyślemy kogoś do szkoły. - mamrotał. - Wystarczy tydzień. Albo może trochę dłużej. - przygryzł dolną wargę, oczekując reakcji blondyna, lecz ten nie odpowiadał. - Dowiemy się co nieco o Jonginie. Lub od jego kolegów. 
-Nadal nie wiem, o czym mówisz. 
-U-Kwon, do chuja pana. - warknął Jaehyo, prostując się. - Czuję się jak jedyny, który myśli w naszej robocie. - Szantażujmy go. - brunet widocznie się eskcytował. - Dowiedzmy się, kto jest dla niego... ważny. Tak kurewsko ważny. Jeżeli skrzywdzimy kogoś z przyjaciół, jednocześnie skrzywdzimy i Jongina. - zaśmiał się głośno, klaszcząc w dłonie. - Chyba nie jest pozbawiony uczuć jak ja? 
-Jesteś zdrowo popierdolony, Jae. - uśmiechnął się U-Kwon. 
-Aish. - obruszył się brunet, ponownie nachylając nad blondynem. - To moja praca. 
-I jesteś w niej kurewsko dobry. 
Jaehyo uśmiechnął się tylko, wyciągając zza pasa pistolet Yookwona. Przyłożył lufę do skroni U-Kwona, zagryzając dolną wargę. Po chwili podniósł ją do góry, wystrzelając ślepym nabojem. 
-Ucz się od mistrza, Yookwon. Zniszczmy mu życie. Nikt z nami przecież nie pogrywa, prawda?



4 komentarze:

  1. Jak w tamtym rozdziale uważałam, ze Chen jest kochany to w tym rozdziale znowu mnie wkurzył nie wiem czemu. XD
    Tak myślałam, że ta rodzinką jest państwo Oh. Po tym jak Chen wyszedł z Sehunem myślałam, ze on to wykorzysta i jakoś się zaprzyjaźni z Sehunem czy coś.
    Dobra, Jongin w domu Oh całkowicie mnie zaskoczył. Tak samo jak to że coś wziął. Myślałam, że po tym jak nie zapłacił, już nic nie ma. Chyba że tableteczki, dzięki którym miał przeruchac Huna. Boże Kim i Oh to 2 cioty XD Zakochują się w sobie, wypierając się tego. XD
    A teraz jak czytałam dalej to teraz mi szkoda Chena, bo tak jakby Jongina zabiera mu teraz Sehun. BOŻE CO ZA MINDFUCK I jak mu przyłożył, to w sumie nie cieszyłam się, a powinnam, bo mnie wkurza XD Boje się o konsekwencje tego że Chen wylądował w szpitalu.
    No nie i zrujnowałaś moja wizję co do gangu narkotykowego ;-; I teraz to się boja o Sehuna! Matko, dlaczego wszystko jest takie skomplikowane? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. bosze czo to za bijatyki O_O biedny chen!
    i nie wiem czemu, ale mimo, że sehun martwi się o ćpającego kaia, który mówi głupoty to dla mnie to śmieszne, bo wiem, jak to wygląda w życiu codziennym, gdy znajomi gadają o siostrze zakonnej, która może wyjść z kibla, więc nie udało mi się tam w dramaturgię ewentualną wciągnąć XD
    i nie podoba mi się to, że sehun tak szybko do kaia się przyzwyczaił i już mu nie przeszkadza, że to homo itp D: jakoś tak powinno dla mnie mu to dłużej zająć przywyknięcie odo myśli, że z facetem się liże itp :< ale cóż w końcu to fanfick
    i bosze czo te bandy zico takie złe D:
    i co tam robi tiffany O_O mam nagle za dużo scenariuszy jak może się akcja potoczyc dalej! ale aby all potem była dobrze D:
    i liczę na kolejne ćpanie kaia, wiem że to nie jest dobre, ale dla mnie to zabawne gdy wygaduje głupoty XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie toczy się akcja. To jak Sehun zachował się wobec Kaia w pokoju było takie słodkie. >///< A biedny Chen teraz siedzi w szpitalu. :c
    Ciekawa jestem czy zrobią coś naszemu maknae i jakie będą relacje Chenhun'a. Piszesz na prawdę w ciekawy sposób, miło się czyta. Nic, tylko czekać na dalsze rozdziały~

    OdpowiedzUsuń
  4. wow wow, jongin rozwalił jongdae jego piękną buźkę. mam wrażenie, że ten kopniak jeszcze bardziej zmieni chena, tylko nie wiem czy na lepsze, czy gorsze. jongin, skończ wreszcie z tymi tabletkami, bo to ja (wraz z sehunem oczywiście) rozwalę ciebie. nie wiem czemu, ale kocham tutaj momenty, w których pojawiają się niecenzuralne słowa. (wae? przecież nie powinno tak być) tak trochę bardzo wyczekuję momentu, kiedy gang zabierze sehuna jonginowi, jestem ciekawa jak pan kim się będzie zachowywał. :>

    OdpowiedzUsuń