sobota, 25 stycznia 2014

A cat and mouse game - CHAPTER VIII

Rozdział ósmy - A cat and mouse game 
SŁÓW: 2130
GŁÓWNY PAIRING: SeKai
***
Sehun wyszedł kilkanaście minut przed dwudziestą, zabierając pospiesznie kluczyki samochodu z haczyka. Schował do kieszeni telefon i zamknął drzwi. Spostrzegł, że niedaleko zaparkowany jest duży, czarny samochód, aczkolwiek nie bardzo się tym przejął. Pewnie do sąsiadów. Udał się do garażu i wsiadł do auta, od razu go zapalając i wyjeżdżając z posiadłości. Nie chciał się spóźnić. Wprowadził w GPSa adres, który wcześniej podał mu Minhyuk. Od razu nacisnął pedał gazu i ruszył, uśmiechając się sam do siebie. 
***
-Wyjechał. - powiedział głośno Yookwon, patrząc uważnie na pojazd i siedzącego w nim blondyna. Kiedy ten ruszył, zaśmiał się sam do siebie. 
-Jedź za nim. - usłyszał w słuchawce. - Okrężną. 
-Zrozumiałem. 
***
Kwon Ji Yong od dziecka uznawany był za dziwnego lub innego, o niepokojących skłonnościach do wyżywania się na innych. Nikt do niego nie podchodził, bo od razu zaczynał gryźć i kopać. Gdy napotkał jakieś zwierzę, rzadko kiedy wychodziło z tego spotkania żywe. Widział przyjemność we krwi, a płacz pieścił jego uszy. Gdy nieco dorósł, na co dzień starał zachowywać się jednak spokojnie. Przynajmniej do czasu, aż mieszkał z rodzicami. Po ukończeniu pełnoletności od razu wyjechał z rodzinnego domu, przenosząc się do większego miasta. Tam też, zagubiony, napatoczył się na Woo Ji Ho i jego kartel. 
Tam też znalazł swoje powołanie. 
Widział przyjemność w zabijaniu, nie czuł poczucia winy ani nie wyrażał skruchy. Każda kolejna rana na jego ciele była niczym kolejne trofeum, które zdobył. Najczęściej pozwalał sobie na najbardziej absurdalne pomysły, których brzydził się nawet Zico, aczkolwiek przywódca był raczej zadowolony z pracy. Nie utrzymywał przyjaznych stosunków z nikim. 
Może wyjątkiem z Sandary. 
Dara wydawała się nieśmiała, ale drgała w niej ta sama dusza co w Ji Yongu. Na jej widok G-Dragon stawał się kompletnie innym człowiekiem. 
Prywatnie. 
W pracy ich para była najlepsza w całej grupie.
Może dlatego, że traktowali ludzi jak gorszych od siebie. 
Blondyn siedział zniecierpliwiony na ławce, rozglądając się nerwowo. Chciał już złapać ptaszynę w swoje dłonie. Na nieszczęście, nie mógł mu zrobić zbyt dużej krzywdy. Wręcz przeciwnie. Najlepiej by było, jakbyś w ogóle nie przystawiał się do jego buźki. Tego musiał się trzymać, aczkolwiek zaznaczył, że niczego nie obiecuje. 
Nie miał w naturze niczego obiecywać. 
Nagle po drugiej strony podjechało duże auto, a z niego wysiadł znajomy mężczyzna w czarnym garniturze. Poprawił marynarkę i podszedł do G-Dragona z chłodnym wyrazem twarzy. 
-Dobry wieczór. - rzucił Ji Yong, na co tamten tylko skinął głową. 
-Nie ma go? - zapytał. 
-Nie. 
-Zaraz będzie.
Yookwon wrócił samochodu, lecz zostawił otwarte drzwi od strony pasażera. Wkrótce kilka minut później na miejsce zajechało drugie auto. 
Tak długo wyczekiwane. 
Kiedy drobny chłopak wysiadł z pojazdu wydawał się nieco zmieszany. Zerknął na Dragona, lecz od razu odwrócił wzrok. Zobaczył ciemne auto i uniósł zdezorientowany brwi. Chciał wsiąść z powrotem do samochodu i odjechać, lecz ktoś złapał go za nadgarstki i wykręcił ręce do tyłu, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Druga osoba zacisnęła mu coś na przedramieniu, zaraz wstrzykując niedbale jakąś subtancję. Chłopak zaczął się szamotać, po chwili bezwładnie osuwając na ziemię. G-Dragon wstał i podszedł do nich powoli. Złapał Sehuna za ręce, szarpiąc do góry, przewiesił go sobie przez ramię, a następnie zaniósł do auta Yookwona, rzucając go niedbale na tylne siedzenia. Wkrótce doszedł do niego Jaehyo z drugim, wysokim i barczystym mężczyzną. Brunet schował do kieszeni pustą strzykawkę, po czym westchnął, kręcąc głową.
-Zero zabawy. - mruknął. Ji Yong zaśmiał się, po czym lekko uderzył w ramię Jaehyo. Odwrócił się, a barczysty mężczyzna zaraz poszedł za nim. Zerknął do środka auta Sehuna, przygryzając dolną wargę. 
-Jedziemy tym. - odkrzyknął do Jaehyo, a gdy tamten skinął głową, wsiadł do środka od strony kierowcy, poczekał na tego drugiego i odjechał z piskiem opon.
***
Jaehyo zamknął drzwi od strony pasażera i odwrócił się do tyłu, patrząc uważnie na nieprzytomnego Sehuna. Przygryzł dolną wargę, nerwowo przeczesując palcami włosy. 
-Co się stało? - zapytał Yookwon, widocznie rozbawiony. Przekręcił kluczyk w stacyjce i oparł jedną rękę na kierownicy. 
-Za łatwo poszło. - powiedział Jaehyo, siadając normalnie i wzdychając ciężko. - Jedź. 
-Frajer.
***
Jongdae nie był zadowolony, że wkrótce do Chanyeola dołączył także Baekhyun. Wolał, żeby nie oglądali go w takim stanie, aczkolwiek Yeol zaraz do niego zadzwonił. Byli nierozłączni. Kiedyś Chen myślał, że fundamentem ich związku jest seks i na samym fundamencie skończywszy, aczkolwiek teraz widział, że między nimi naprawdę czuć było miłość. Z jednej strony cieszył się ich szczęściem, ale w głębi miał wrażenie, jak gdyby tysiąc szpilek wbijało mu się w serce. Nie potrafił tego opisać. Chodziło to za nim odkąd poznał Sehuna... 
Chociaż spotkanie ich nie zaliczało się do najprzyjemniejszych. 
Siedzieli w milczeniu obok siebie, a Jongdae leżał gapiąc się najzwyczajniej w świecie w sufit. Nie miał innej rozrywki, wszystko go nużyło i wszystko sprawiało mu ból. Oprócz poturbowanej twarzy Jongin kopał go także po żebrach, co teraz widoczne było w postaci licznych siniaków. 
Krępująca cisza miażdżyła jego uszy. Myśli uderzały boleśnie o czaszkę. 
Chciał tylko usnąć i obudzić się, kiedy w końcu będzie mógł ruszyć się z łóżka. Wiedział tylko, że to niemożliwe.
-Nie łatwiej po niego po prostu zadzwonić? - zapytał cicho Baekhyun. Zaproponował to któryś raz z rzędu, lecz za każdym razem ignorowano go brutalnie. Nie zaprzestawał jednak, gdyż wiedział, iż to najrozsądniejsze wyjście. Chen także to wiedział, chociaż nie miał zielonego pojęcia jak zareaguje na widok najdroższego przyjaciela. Nie usłyszał od niego nawet przeprosin, co wydawało mu się troszkę przygnębiające. 
Co się dziwisz, Jongdae? skarcił się w duchu. Wydajesz się być wrednym chujem. Dobrze ci tak. Potem zostajesz sam. 
Pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem. 
Chłopaki spojrzeli na niego, unosząc brwi, lecz tamten przymknął oczy. 
-Zadzwoń, Yeol. - rzucił pomału. Chanyeol przygryzł dolną wargę, niepewnie wyciągając telefon z kieszeni. Byun szybko porwał go z jego ręki, wybierając numer Jongina. Wkrótce trzymał już urządzenie przy uchu. Po kilku sygnałach usłyszał lekko ochrypły głos Kaia w słuchawce. 
-Cześć Jongin. - rzucił wesoło Baekhyun. - Co robisz? 
-Nic specj... 
-Doskonale. Chodź do Jongdae. Chcę cię widzieć w ciągu kolejnych dziesięciu minut, niezależnie od tego, czy twoje włosy wyglądają jak kompletne gówno lub kogo pieprzysz. - rozłączył się, odrzucając komórkę Chanyeolowi. Wstał, rozciągając się delikatnie i skierował ku okna, zerkając na zewnątrz. Jongdae patrzył na nim oniemiały. 
-Baek... - zaczął, lecz tamten tylko uśmiechnął się lekko. 
-Zaczekajmy na Jongina. - odparł. Jongdae skinął głową, przygryzając dolną wargę. Zaczął się stresować z bliżej lub dalej nieokreślonych przyczyn. Zobaczył, jak Chanyeol wstaje i podchodzi do swojego chłopaka. Objął go lekko od tyłu, całując nieśmiało w szyję. Tamten zachichotał, złączając ich dłonie w mocnym uścisku. 
Jongdae rozchylił zdumiony usta, automatycznie odwracając wzrok. Zacisnął oczy, gryząc nerwowo policzek od środka, a pod powiekami zebrały mu się słone łzy.
***
Jaehyo delikatnie uniósł Sehuna na ręce i skierował się do budynku, który był ich miejscem zamieszkania. Yookwon prowadził, otwierając kolejne to drzwi. Kiedy stali już w głównym korytarzu, brunet pokręcił głową. 
-Piwnica. - rzucił. 
Yookwon pokiwał głową, uśmiechając się do siebie. Skręcił w przeciwnym kierunku do salonu i otworzył klapę w podłodze, schodząc pospiesznie po skrzypiących, drewnianych schodach. Gdy znalazł się już na dole, zaświecił marną lampkę, kołyszącą się niepewnie nad ich głowami. Na środku stał stolik i krzesło, a ściany przysłaniały szafy. Jaehyo brutalnie posadził blondyna na krześle, a Yookwon, wyciągnawszy go wcześniej z jednej z półek, związał jego ręce z tyłu. Następnie zawiązali mu oczy, a do ust włożyli kawałek starej szmaty. 
-Nogi. - powiedział Jaehyo, odwracając się do szaf. Otworzył pierwszą lepszą, oceniając jej zawartość. Kiedy wrócił do Yookwona, nieprzytomny chłopak, nawet gdyby się ocknął, nie miał szans na ruszenie chociażby palcem. 
-Kiedy to przestanie działać? - zapytał U-Kwon, wyciągając na stół pistolet. 
-Nie mam pojęcia. - ocenił Jaehyo. - Trudno stwierdzić. Każdy organizm reaguje inaczej. Maksymalnie trzyma się dwadzieścia cztery godziny, aczkolwiek ta ptaszyna nie wydaje się być wątła, więc obstawiam na parę godzin. - spojrzał na zegarek, a następnie ponownie na twarz Yookwona. Tamten zamyślił się, poprawiając blond włosy. 
-Zaglądajmy tu co godzinę. - stwierdził w pewnym momencie, biorąc ponownie do ręki broń. Zamknij każdą szafę. Klucz jest przy drzwiach. Zgaś światło. - rzucił ostatecznie, znikając na schodach.
***
Do pokoju Jongdae weszła Amber, sygnalizując przyjście Jongina. Chen skinął głową, pozwalając jej go wpuścić. Wkrótce drzwi zamknęły się, a w pomieszczeniu stał zmieszany Kai, patrząc się na własne dłonie. Nerwowo skubał kraniec swojej koszulki, przejeżdżając językiem po dolnej wardze. Czuł na sobie spojrzenie przyjaciół. Czuł też nagłe poczucie winy, gdy zerknął na Chena. Miał ochotę stąd wyjść, ale wiedział, że wtedy by się pogrążył. 
Stał więc po prostu, jak małe dziecko, które czeka na swoją karę. 
-Nie zachowuj się jak gówniarz. - rzucił Jongdae, podnosząc się do pozycji siedząc i krzywiąc przy tym. Przygryzł język, aby nie syknąć z bólu. 
-Nie zachow... 
-Zamknij mordę, parszywy frajerze. - warknął Chanyeol, robiąc krok do przodu. - Jesteś jebanym egoistą, zdajesz sobie z tego sprawę? 
-Ta... 
-Czy ty dalej ćpasz? - rzucił Baekhyun, odpychając Yeola w bok. 
-To nie wasz pieprzony inter... 
Wtem Chanyeol podszedł do niego, łapiąc za koszulkę i uderzając nim o ścianę. Podniósł go, przygniatając własnym ciałem i spojrzał prosto w oczy. 
-Jesteś jebanym egoistą. - powtórzył przez zęby. - Dbasz tylko o własną, zapiździałą dupę. Kiedy w końcu zrozumiesz, że nie ty jesteś pierdolonym pępkiem świata? - uderzył chłopakiem o ziemię, podnosząc go lekko do góry jak szmacianą lalkę. - Kiedy? Popatrz też na osoby, które o ciebie dbają do kurwy nędzy. 
Nie zdążył nic więcej zrobić, gdyż Baekhyun szarpnął go za ramię do tyłu. Chanyeol zatoczył się, spoglądając na niego zmieszany. Byun uderzył go z otwartej dłoni w twarz, po czym szybko przykucnął przy Jonginie, głaszcząc chłopaka delikatnie po włosach. Brunet się trząsł i zwinął w kłębek, zakrywając głowę ramionami. 
-Spokojnie, Jongin-ah. - wyszeptał Byun, na co tamten nieco się uspokoił i przeszedł do pozycji siedzącej, niepewnie spoglądając na Chanyeola. - On nic ci nie zrobi. Prawda, Chanyeol? - zmrużył oczy, zerakając na Parka. Chanyeol pokiwał głową potulnie, lecz jego twarz bynajmniej nie okazywała zadowolenia. Zacisnął mocno zęby i usiadł na łóżku obok Jongdae, który obserwował całą sytuację ze stoickim spokojem. 
Kai otarł wierzchem dłoni usta, po czym przygryzł dolną wargę, spuszczając wzrok. 
-Wszystko w porządku? - zapytał zachęcającym głosem Baekhyun, uśmiechając się delikatnie. Jongin po chwili zastanowienia potrząsnął głową.
-Nie zapłaciłem im. - powiedział cicho, kuląc nogi pod siebie. Czuł się nagi, bezbronny i słaby. Nie miał siły dalej udawać, że nic się nie dzieje. Bał się. Tak po prostu się bał. Chyba miał do tego prawo? 
-Idioto. - warknął Jongdae, opadając na poduszki. - Wiesz przecież, że mogę zapłacić za wszystko. Pieniędzy mi nie brakuje. 
-Nie chcę żebrać od innych. To moje gówno i nie powieniem mieszać w to obcych. - mruknął słabo Kai. 
-Nie jesteśmy dla ciebie obcymi. - obruszył się Chanyeol. - Zrozum, że nie jesteś sam. Nigdy nie byłeś, nie jesteś i nie będziesz. Doceń ludzi wokół siebie. Przydałoby ci się. - oparł się o ramę łóżka zirytowany. Jongin przewrócił się na bok, wprost na nogi Byuna. Chłopak objął go mocniej, całując w czubek głowy. Ciało bruneta przeszedł dreszcz, a spod jego powiek wyleciały łzy. Czuł je na rozpalonych policzkach, czuł, jak ciekną powolnym strumieniem. Nie chciał z nimi walczyć.
***
Gdzie jestem?
Od kilku godzin, których także nie był pewien, w jego umyśle panowała pustka. Nie pamiętał niczego, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Nie wiedział też która jest godzina, czy być może jest już następny dzień, miesiąc lub rok. Nie orientował się także, w którym miejscu się znajduje. Nie wiedział nic. Siedział jak kaleki, nie potrafił się ruszyć. Nie wiedział, czy nie ma siły, czy jest związany czy jest na jakiś środkach. 
Tak naprawdę nie wiedział nic, nie słyszał niczyjego oddechu, niczyjego głosu ani niczyich kroków. 
Jedyne co kłębiło się w jego głowie to tylko własne myśli, lecz nawet one nie przynosiły żadnych sensownych odpowiedzi. 
Nie potrafił otworzyć oczu, nie potrafił rozluźnić dłoni ani wydobyć z siebie choćby słowa. Nie potrafił niczego, niczym dziecko. Może był dzieckiem? 
Kim on właściwie jest?
A może nie jest już Oh Sehunem... 
Może umarł. 
Czy to śmierć? 
Może jestem w niebie.
Rodzice mi powtarzali, gdy byłem mały, że mam być grzeczny, to pójdę do nieba. Mówili też, że w niebie jest bezpiecznie, że znajdę tam szczęście i ludzi, których kochałem, a ich zabrakło, bo już nie wrócili. A ja nie czuję się ani bezpieczny, ani szczęśliwy. 
Czuł się jedynie smutny, czuł się przygnębiony, spłoszony, ogarnął go trwożliwy strach, czuł łzy pod zamkniętymi powiekami. A może to nie były łzy. Może zapomniał, jak one w ogóle smakują.
Być może oślepł? Ogłuch? Być może jest w śpiączce? 
A być może śpi i zaraz się obudzi. Być może to jest koszmar, tylko i wyłącznie zły sen. Zaraz wybudzi go głośny dzwonek budzika w telefonie. Zaraz wszystko wróci do normy. Musi tylko poczekać. 
Czekać.
Tak.
Być cierpliwym. 
Przecież potrafi, a sen nie sporządzi mu krzywdy. 
Musi spać. 



3 komentarze:

  1. Czytałam to wczoraj, leżąc sobie spokojnie w moim rozkosznym łożu i jadłam jogurt, a tu nagle KAIBAEK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! OPLUŁAM KOŁDRĘ CAN U FEEL ME?
    DZIĘKUJĘ CI CZAJNIK TO BYŁO TAK UROCZE, ŻE ZAWYŁAM BARDZO GŁOŚNO. KOCHUNIAM CIĘ.
    Osrałam się trochę, bo boję się o Sehuna. Poza tym ciągle jestem ciekawa, co będzie z Jongdae i jego stosunkiem względem Sehuna, w ogóle Kai, co za dumbass, dlaczego on powiedział o swoich problemach dopiero teraz, GEEZ. :-(
    CHANBAEK BARDZO WIELKA MIŁOŚĆ, ALE KIEDY BAEK UDERZYŁ CHANYEOLA DLA KAIA, NA MOJEJ TWARZY POJAWIŁ SIĘ UŚMIECH WART MILION DOLARÓW OK.
    Mam nadzieję, że Sehun będzie żył. I Kai też. I, że będą żyć długo szczęśliwie (ewentualnie Jongdae zajmie się Sehunem i będzie jego wspaniałym mężczyzną ;;)
    Ok, kończę, ten komentarz nie ma sensu. Lowki.

    OdpowiedzUsuń
  2. no, ja wiedziałam, czajniczku, że ty mnie z każdym kolejnym rozdziałem zabijasz coraz bardziej. i właśnie na taką akcję czekałam - porwanie sehuna. mimo wszystko z zapartym tchem czekam na moment, w którym pan jongin się o tym dowie. :> strasznie jestem ciekawa jak będzie się zachowywał i jakie kroki będzie podejmował, aby znów mieć swoją księżniczkę z powrotem. no i oczywiście jongin, rozkazuję ci przeprosić jongdae za swoje niecne występki, nie zachowuj się jak gówniarz, pozwolę sobie zacytować.
    dragon psychol wygrał chyba całe moje życie. tak strasznie pasuje mi do właśnie takiej osoby, jezu. ale mam naprawdę wielką nadzieję, że nic sehunowi nie zrobi i przypadkiem nie poleje się niechciana krew, bo wtedy to ja mogę wkroczyć do akcji i zamienić się w takiego psychola, pozamykać cały gang w jakiejś piwnicy z pomieszczeniami oddzielonymi kratkami od reszty i zacząć się (boleśnie) z nimi bawić. ale miło spędzony czas :>
    czajniczku, weny życzę dużo no i czasu do pisania. czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały! kc mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na dalszy rozwój akcji. Jak potoczy się dalej bieg porwania itpee. Na razie mu nic nie zrobili, ale ja to wiem, że nie wyjdzie z tego cało. Prawda? xd
    No i kocham scenę z KaiBaek. Jongin jest takim dzieckiem. ehhh
    Chce przeczytać watek z G-Dragonem i Darą. Plzzzz

    OdpowiedzUsuń