Poczułem łzy w oczach. Przygryzłem mocno wargi i odwróciłem głowę, aby nie patrzeć na twarz chłopaka przede mną. Zacisnąłem palce na krawędzi przydługiej bluzy i spróbowałem wyrwać się z jego mocnego uścisku, lecz tamten tylko przysunął się bliżej. Lekko uniósł mój podbródek, lecz automatycznie moje powieki zamknęły się.
-Spójrz na mnie. - wyszeptał.
Moje serce biło jak oszalałe, jak gdyby za chwilę miało połamać wszystkie żebra, aby utorować sobie drogę na zewnątrz. Ciężko mi się oddychało, z każdą sekundą coraz gorzej. Nagle jego ramiona odsunęły się ode mnie, a ja niepewnie otworzyłem oczy. Usta mi drżały, tak samo jak całe moje ciało.
Stał przede mną, spoglądając na mnie ze smutkiem. Nie uśmiechał się, a ja tak kochałem jego uśmiech. Tonąłem w jego oczach, a on ratował mnie od bezkresnego oceanu. Schowałem twarz w dłoniach. Bądź silny.
-Dlaczego ode mnie uciekasz? - zapytał słabym głosem. Potrząsnąłem głową, osuwając się po ścianie. Skuliłem nogi pod siebie.
Chłopak usiadł naprzeciwko mnie, opierając się czołem o moje nogi. Miałem ochotę go przytulić. Tak cholernie chciałem ponownie znaleźć się w jego bezpiecznym schronieniu, który bronił mnie od każdego podmuchu wiatru. Byłem delikatny, lecz on był silny. Dopełnialiśmy się wzajemnie. Podniosłem wzrok.
Przełknąłem głośno ślinę, walcząc sam ze sobą. Odnalazłem jego dłoń i lekko złączyłem nasze palce.
Odpowiedział.
Nie odpychał mnie.
Ciężko uniósł głowę, a nasze spojrzenia zderzyły się.
Wzmocnił uścisk, przysuwając nasze ręce do własnych ust.
-Obiecałeś. - wychrypiał. Pokiwałem tylko. Nie byłem w stanie mówić. Każde słowo wydywało się zbyt bolesne i ciężkie.
Pamiętałem co obiecałem.
-Obiecałeś. - powtórzył pewniej, zmniejszając odległość między nami. Wyrwałem jego dłoń z mojej, a na moich policzkach poczułem słone łzy. Objąłem go mocno za szyję, płacząc jak małe dziecko.
Nieśmiało złapał mnie w talii, przysuwając bardziej do siebie.
-Nie wypuszczę cię. - warknął. - Nie uciekaj ode mnie.
Odsunąłem głowę, żeby złączyć nasze usta. Nie mogłem go słuchać. To za bardzo bolało. Delikatnie objąłem jego twarz, tak, jak on kiedyś robił mi. Czułem się szczęśliwy, jednocześnie będąc przygniatanym od jego nadmiaru. Nigdy nie wierzyłem w miłość. Nie wierzyłem, że mógłbym cieszyć się i dzielić tą radość z kimś innym. A gdy w końcu mnie to spotkało, odsuwałem się od niej w ciemny kąt. Przynosiłem nieszczęście.
A nie chciałem, żeby on cierpiał.
Musiałem odejść dla naszego dobra.
On był moim słońcem, który ogrzewa bladą, zmarzniętą skórę. Był moim słońcem oświetlającym ciemny czas, był słońcem, przed którym mrużyłem oczy, odgradzając się od bólu i cierpienia. Był słońcem, którego łaknąłem, chciałem, pragnąłem, garnąłem do niego, ponieważ osłaniał mnie od ciemności i chłodu świata.
Chłopak wzmocnił uścisk, jak gdyby czytając w moich myślach. Potrząsnąłem głowę, ponownie tuląc się do jego klatki piersiowej.
To mnie przerastało.
Gdybym mógł tylko cofnąć czas.
Ale to było nierealne. Szczęście nie jest pisane wszystkim, a na pewno nie mi. Żyłem w śnie, w cichym złudzeniu, okłamując się, że to potrwa wiecznie. Ale wiedziałem, że nie potrwa.
Przecież to niemożliwe. Byłem skazany na inny los. Nikt nie potrafi oszukać przeznaczenia, nawet On.
***
Obudziłem się gwałtownie, podnosząc się szybko. Oddychałem ciężko.
Nerwowo rozejrzałem się po pokoju, zerkając na zegarek. Była jeszcze noc.
Ponownie opuściłem się na poduszki, przymykając powieki. Łapczywie łapałem oddech, jak gdyby zimna ręka dopiero co odsunęła się od mojej szyi. Odwróciłem głowę, spoglądając w bok.
W pustkę.
Wyciągnąłem dłoń, wodząc palcami po zimnym miejscu obok mnie.
Kolejny raz poczułem łzy w oczach, które chwilę później spływały po moich policzkach. Nie powstrzymywałem ich. Byłem zbyt słaby.
Usłyszałem ochrypły głos w mojej głowie, który mną wstrząsnął.
Obiecałeś.
Przepraszam.
Nasunąłem kołdrę na głowę, kuląc się i spazmatycznie łkając.
Przepraszam.
Przynoszę nieszczęście.
Przepraszam.
Mam nadzieję, że ułożyłeś sobie życie.
Matko.
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie Baeka i Chanyeola.
To było zarazem słodkie, ale cholernie smutne.
Chce mi się płakać.
Ale ficzek piękny.
Smutne rzeczy są piękne.
Przepraszam za tak mało ambitny komentarz
Ale nie dam rady nic więcej napisać.
W sumie weszłam dzisiaj do Ciebie, żeby wreszcie zacząć A cat and mouse game, bo od jakiegoś czasu się przymierzałam (chodziło za mną krok w krok :o), ale brakowało czasu. Nowy shocik na głównej, podany jak na tacy, to oczywiście od razu przeczytałam. W mojej wyobraźni wystąpił Hunhan. I chyba źle zrobiłam, że wyobraziłam sobie akurat ich, bo byłam naprawdę bliska płaczu przy zakończeniu. Fick bardzo smutny, ale przepiękny. Od razu widać, że pisałaś go pod wpływem emocji. Wszystko, co przelałaś na papier(klawiaturę, whateva) odbiło się w moją stronę. Umiejętność przekazywania uczuć to skarb, pozazdrościć, że tak dobrze Ci to wychodzi. Zrobiłam sobie prze-fantastyczny wstęp do Twojej twórczości tym shotem, dlatego cieszę się, że na niego trafiłam. Cieszę się, że w ogóle znalazłam Twój blog.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny! ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń