piątek, 25 kwietnia 2014

It's not over yet - ROZDZIAŁ PIERWSZY

I
Słów: 1689
Ostrzeżenia: Przekleństwa.
Typ: AU, angst, romans.
-Możesz wstać. Ale pomału. 
Jongdae podniósł się niepewnie do pozycji siedzącej i skrzywił się, czując, jak gdyby cała skóra na żebrach przerwała się w tysiąc miejscach. Spojrzał niepewnie na lekarza, który siedział na skraju jego łóżka i spuścił jedną nogę na podłogę, a następnie drugą. Po kilku głębszych wdechach wstał, opierając się zaraz o ramę szpitalnego łóżka. Odwrócił głowę w kierunku swojej matki, uśmiechając się delikatnie. Kobieta pokiwała z widoczną dumą ze swojego syna, przykładając dłonie do ust. W jej oczach perliły się szklane łzy, które, mimo wszystko, bolały Jongdae jak nic innego. Miał w sobie uczucia i już nawet nie próbował wpierać samemu sobie, że jest odwrotnie. Westchnął cicho, na powrót spoglądając na lekarza. 
-Czy teraz będę normalnie chodził? – zapytał, a głos nieco mu zadrżał. Dawno nie mówił, nie wiedział nawet co dzieje się na zewnątrz. Doktor wzruszył ramionami, zaraz jednak skinął, unosząc kąciki ust. Ojciec Jongdae odetchnął, wycierając wierzchem dłoni spocone czoło. Zaśmiał się, kładąc rękę na ramieniu swojej żony i pocałował ją szczęśliwy w policzek, na co tamta słodko zachichotała. Jongdae nigdy nie widział swoich rodziców w takim stanie, jak gdyby cieszyli się z tego, że się w końcu obudził. 
Jongdae był w śpiączce ponad dwa tygodnie. Nie miał zielonego pojęcia co się dzieje z jego przyjaciółmi i jak potoczyła się cała trudna sytuacja Jongina. Pamiętał nawet wszystko tylko jakby za jakąś irytującą mgłą, której nie był w stanie się pozbyć. Próbował z całych sił przypomnieć sobie szczegóły, rozmowy, ważne, kluczowe wydarzenia; niestety, nadaremno. Przygryzł dolną wargę, robiąc pierwszy, drugi, trzeci krok… aż w końcu wyprostował się całkowicie, ignorując przeszywający ból po bokach. Nie chciał nawet przeglądać się w lustrze. Wiedział, że wygląda tragicznie. Czuł po sobie, że schudł dobre kilka kilogramów, a już i tak wcześniej był niczym chucherko. 
-W takim razie… wracam do domu? – pytanie skierował teraz do swoich rodziców, którzy potwierdzili z wyraźną ulgą. Jongdae zaśmiał się cicho, bardziej do siebie niż do nich, nieświadomy rzeczy, jakie wydarzyły się w ostatnim czasie; tak niewinnie i słodko nieświadomy prawdziwego życia, w jakie musiał znowu się wtopić.
~ * ~
-Jeju, Jongdae, tak dawno cię nie było w domu! Nawet nie wiesz ile się pozmieniało! Zrobiliśmy remont salonu, w bardziej osiemnastowiecznym stylu. Trafiliśmy na prawdziwe antyki, i to tak tanio, nie mogliśmy tego tak zostawić. Zwyczajni ludzie na pewno nie mogliby mieć takich skarbów, nie doceniliby piękna tych mebli… Zobaczysz, Jongdae. Chciałbyś może też remont swojego pokoju? Dawno nic tam nie robiliśmy. Można by się nad tym poważnie zastanowić, synku…
-Mamo, proszę, bądź już cicho. 
Jongdae odwrócił znowu głowę w okno, obserwując ze znudzeniem zlewające się w jedną, ciągłą linię miasto, uliczki, ludzi, witryny sklepów i bloki, domy, parki. Przymknął na chwilę powieki, zmęczony wcześniejszymi testami. Wciąż nie miał zbyt dużo siły i musiał na siebie uważać, chociaż w głębi ducha chciał już normalnie funkcjonować. Nawet nie myślał o tym, jakie zaległości miał w szkole.
-Mamo? Masz mój telefon? – zapytał nagle, spoglądając na swojego rodzica. Kobieta jak gdyby przypomniała sobie o czymś, i czym prędzej wyciągnęła ze swojej torebki urządzenie, podając je zaraz synowi. Uśmiechnęła się uroczo do chłopaka, lecz ten zajęty już był włączaniem telefonu. Kiedy tylko ekran oświetlił się, zaczęły przychodzić do niego wszystkie zaległe wiadomości, a także powiadomienia o nieodebranych połączeniach. Z niedowierzeniem pokręcił głową, nie mogąc zrozumieć, dlaczego tego jest aż tak wiele. Rozumiał, że leżał nieprzytomny i nie było z nim kontaktu, ale dwadzieścia wiadomości jednego dnia nie jest niczym normalnym. Zaczął pomału przewijać palcem po wyświetlaczu, a jego mina z każdym kolejnym słowem następnego smsa rzedła, aż w końcu gapił się tępo w komórkę, prawie upuszczając ją na podłogę. Poczuł nagle, jak jego matka potrząsa jego ramieniem, więc spojrzał na nią, mrugając kilkakrotnie. Machnął ręką, zaciskając mocniej palce na telefonie i przełykając głośno ślinę. Mruknął coś pod nosem, tym samym uciszając kobietę. Nie wiedział nawet, kiedy dojechali na miejsce. Wysiadł z samochodu automatycznie, nawet nie zwracając uwagi na swoją matkę. Ojciec pożegnał się z żoną, zaraz też ruszając do pracy. Do kobiety natychmiast podbiegł służący, a ta jak zwykle zaczęła swoje wywody i rozmaite narzekania, nie szczędząc przy tym próśb i poleceń, które powinny być wykonane od razu, bez słowa sprzeciwu. 
-Jak zwykle księżniczka. – przemknęło przez głowę Jongdae. Wszedł prędko do domu, ignorując wszystkich wokół, zamykając się w swoim pokoju na klucz. Runął na łóżko, odblokowując ponownie telefon i wybrał numer Jongina, nerwowo przygryzając dolną wargę. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Czwarty. Piąty. Włączyła się sekretarka. 
Zielona słuchawka i znowu 
pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Czwarty. Piąty. 
Włączyła się sekretarka. 
Ostatnia wiadomość od Jongina bynajmniej nie uspokajała, wręcz przeciwnie. Najgorsze w tym wszystkim było, że Jongdae nie potrafił sobie przypomnieć zbytnio szczegółów, które, chcąc czy nie chcąc, odgrywały w jego sytuacji dość zbawienną rolę. Przeklął przed nosem, rzucając telefon o poduszkę. Przycisnął zaciśnięte w piąstki dłonie do oczu, a z jego ust dobyła się najbardziej siarczysta wiązanka, na jaką było go stać. 
-Kurwa mać. – mruknął ostatecznie, odwracając głowę w bok. Jego wzrok spoczął na urządzeniu, jak gdyby miało to w czymś pomóc, sprawić, że zawibruje, że Jongin się odezwie. Że nie zostawi Jongdae z ostatnim smsem, wysłanym kilka dni temu o jeszcze bardziej zagadkowej treści. Jedno słowo. Jedno. Pierdolone. Słowo. 
„Pomocy”. 
~ * ~
Jongin nie odbierał. 
Baekhyun nie odbierał. 
Chanyeol nie odbierał. 
Sehun nie odbierał. 
Jongdae czuł, jak emocje rozrywają go od środka. Gdyby wiedział co go czeka, wolałby zostać w śpiączce o wiele dłużej. Albo wybudzić się i kompletnie nic nie pamiętać, nawet to, że ma przyjaciół i o nich dba. Ostatecznie pozostawała opcja dawnego wmawiania sobie, iż brakuje mu uczuć i nigdy, przenigdy o nikogo nie będzie się troszczył. Za wyjątkiem siebie rzecz jasna. Mimo to Jongdae jednak przekonał się i doskonale pamiętał o bliskich, których nie chciał zostawiać. Wiedział, a co gorsza, był wręcz tego pewien, że czuje się za nich w pewnym stopniu odpowiedzialny. Szczególnie za niefortunną dwójkę, jaką stanowili Jongin i Sehun. Jongdae nie znał mniej dobranej pary niż oni, a jednak nigdy się nie kłócili, kochali się i darzyli wyjątkowym uczuciem, którego Jongdae cholernie im zazdrościł. Być może w głębi chciał być kochany, a jeszcze głębiej chciał, aby to Sehun był tym, który go pokocha. Wciąż nie potrafił zrozumieć co łączyło go z Sehunem, miał jednak dziwne wrażenie, że tego chłopaka znał już wcześniej i nie poznali się dopiero w szkole. Nijak jednak nie potrafił sobie przypomnieć, w jakich okolicznościach spotkali się wcześniej. Zamrugał, kiedy poczuł, że oczy zachodzą mu łzami. Usłyszał nieśmiałe pukanie do drzwi, a gdy nie zareagował, rozchyliły się, a do środka weszła tak doskonale znana mu młoda kobieta. Odwrócił niespiesznie głowę w jej kierunku, unosząc pytająco brwi. Zaczynała drażnić go ta udawana, matczyna miłość. Irytowało go, że nagle udaje wielkiego rodzica, który płacze za swoim synem. Zapewne gdyby wcześniej się nim interesowała, do niczego takiego by nie doszło .
-Jak się czujesz? – zapytała cicho, na co chłopak wzruszył ramionami, przymykając znowu powieki. Chciał zapaść w głęboki sen, z którego nie potrafiłby się rozbudzić. Nigdy. Trwać w wiecznej śpiączce. Och, jakie to wydawało się kuszące! 
-Nijak. – odpowiedział w końcu, a głos mu niebezpiecznie się załamał. Mówił jeszcze mniej niż wcześniej. Prawie w ogóle się nie odzywał. Nie widział potrzeby konwersacji z kimkolwiek. 
-Jongdae, lekarz mówił, że masz wstawać z łóżka. Może poszedłbyś do szkoły? Masz duże zaległości. – kobieta zmarszczyła lekko brwi, a na jej twarzy pojawiła się ta dziwna zmarszczka troski, którą czasem spotykało się na czole matek. 
-Nie chcę. – odburknął brunet, przeczesując palcami miękkie włosy. 
-Jongdae… - zaczęła pani Kim, chłopak jednak przerwał jej machnięciem ręki. – Nie przerywaj mi, Jongdae. Może chcesz nauczanie indywidualne? 
-Nie. – odpowiedział prędko chłopak, nie zaszczycając nawet swojej mamy chociażby najmniejszym spojrzeniem. Gdyby był orzekł, że panią Kim to zabolało, na pewno by skłamał. Nie można też było jednak powiedzieć, że syn pozostawał jej obojętny – wciąż pozostawał jej synem. 
-Jongdae, chciałabym ci o czymś powiedzieć. – kobieta westchnęła, siadając na skraju łóżka chłopaka. Zamknęła oczy, chwilę trwając w cichej zadumie, aż w końcu odezwała się ponownie, a jej głos zadrżał. – Jesteś adoptowany, Jongdae. 
Jongdae poczuł się, jakby coś ciężkiego zwaliło mu się na głowę. Nagle wszystkie wcześniejsze, nurtujące go myśli wyleciały z niego, zabierając ze sobą całe wnętrzności i duszę, nie zapominając o emocjach, pozostawiwszy na ziemi wyłączną skorupę ciała. Następnie całe zło świata wtoczyło się w biedną, pustą dziurę, przez co do oczu Jongdae podeszły łzy, aby mimowolnie spłynąć po jego policzkach. Otarł je prędko wierzchem dłoni, przeklinając się w duchu. Nie było powodu aby płakać. Przecież fakt, że jest się… 
-Adoptowany? – powtórzył za matką, z doskonale słyszalną nutą zdumienia, przemieszaną ze wściekłością i… ogromnym zawodem. Kobieta pokiwała ciężko głową, chowając twarz w dłoniach. 
-Przepraszam, Jongdae. – zaszlochała, a Jongdae przygryzł dolną wargę. Wtem znienawidził ją całym sercem, tak, jak wcześniej nie zawadzała mu w niczym, czasem nawet umilając nudne życie. Znienawidził ją i miał ochotę na nią splunąć, brzydził się nią i przyprawiała go o mdłości. Poczuł się oszukany, poczuł się wykorzystany i… poczuł się jak małe dziecko, nagle zagubione, straciwszy wcześniej swój dom, swoją rodzinę i wszystko, co go otaczało, tworzące aurę dzieciństwa i przyjemnych wspomnień.
-Dlaczego mi… - Jongdae nie był w stanie powiedzieć niczego więcej. Zdruzgotany, ledwo zmuszał się do wypowiedzenia zaledwie dwóch słów. Zasłonił usta dłonią, skubiąc policzek, przez co wkrótce poczuł metaliczny posmak krwi. Zignorował to jednak, walcząc uporczywie ze łzami, które były w tej chwili większym problemem. 
-Przepraszam, Jongdae. Chcieliśmy ci powiedzieć, ale zachorowałeś i… nie było okazji. Przepraszam. Chcieliśmy to zrobić jak stwierdzimy, że jesteś gotowy, ale to wszystko dzieje się tak szybko i… i musiałeś w końcu… musiałam cię uświadomić. Tak mi przykro, Jongdae. Jesteś wciąż naszym dzieckiem. A my twoimi rodzicami. To, że jesteś adoptowany niczego nie świadczy. 
-Wyjdź stąd.  
Jongdae bardziej syczał, bardziej cedził i warczał. 
Nie potrafił mówić normalnie, wciąż również nie potrafiąc przyswoić sobie tych myśli. On? Adoptowany? 
Wtem uderzyła w niego bolesna prawda, przez co na chwilę zapomniał, aby zaczerpnąć oddech, a potem miarowo wypuścić powietrze z płuc.
Oh Sehun.
Oh Sehun to ten mały, wysoki chłopczyk.
Oh Sehun to chłopczyk, z którym przyjaźnił się w domu dziecka.
Oh Sehun to chłopczyk, którego nigdy potem nie miał okazji spotkać w swoim życiu.
A przynajmniej tak mu się wydawało.

3 komentarze:

  1. czajnisiu, mój komentarz nie będzie taki bardzo super, niestety. wczoraj nadrobiłam wszystko u ciebie za jednym zamachem. zapłakałam nad chankaiem, nad prologiem do kailu, nad baekyeolem i nad tym, szczerze powiem ci, że kocham twój styl pisania, dajesz takie piękne opisy. <3 współczuję jongdae, dzieciak nie wie co się stało, kiedy on był w śpiączce, ciekawa jestem co zrobi jak wszystkiego się jednak dowie. musisz szybko pisać rozdziały, bo ja tutaj się niecierpliwie. w ogóle wizja chenhuna wydaje się być bardzo miła. :>
    stalczę zawsze, dużo weny, czajnisiu ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze przez przypadek weszłam na bloga i w te nocie i patrze LOL NIE MA MOJEGO KOMENTA o.o a byłam pewna że to skomentowałam!
    piszę wiec prowizorycznie, byś wiedziała, że ktoś to czyta no i bardziej się wysilę z czymkolwiek przy następnej notce, a teraz mogę tylko powiedzieć, że chcę więcej sekaia hah ale to nie ode mnie zależy a od twojej dobrej woli c: ale chen keep calm adopcja to nie koniec życia C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow! Dalej proszeee!! <3

    OdpowiedzUsuń