III
Główny pairing: ChanBaek
Słów: 1884
Ostrzeżenia: -
Typ: Fluff, AU.
No i dotarliśmy do końca "Safe and Sound". Mam nadzieję, że się podobało! Dziękuję wszystkim za wsparcie.
-Wstawaj, Baekkie.
Poczułem delikatne muśnięcie czyiś warg na swoim policzku, przez co uśmiechnąłem się nikle, rozchylając powieki. Przetarłem piąstką oczy, spoglądając zaspanym wzrokiem na wysokiego chłopaka, nachylającego się nad łóżkiem. Trzymał w rękach tackę, uśmiechając się przy tym radośnie. Odgarnął włosy z mojego czoła, przysiadając na skraju łóżka i podając mi kubek z herbatą. Podniosłem się do pozycji siedzącej, zabierając od niego naczynie i przyłożyłem je do ust, upijając niewielki łyk.
-Dbasz o mnie jak o księżniczkę. – zaśmiałem się, spoglądając na śniadanie na tacce. Chłopak zerknął przelotnie na swoje dzieło, nieśmiało unosząc kąciki ust.
-Wiesz, obiecałem, że tak będzie, a ja dotrzymuję słowa. – odpowiedział, na powrót przekierowując swój wzrok na mnie. Pocałował mnie czule w czółko, kładąc tackę na stoliku obok i zabierając z moich rąk kubek.
-Która godzina? – zapytałem, rozglądając się po sypialni.
-Siódma trzydzieści. Spokojnie, nie spóźnisz się do szkoły. – powiedział Chanyeol, podając mi ręce i pomagając mi wstać. Przeciągnąłem się lekko, cicho mrucząc pod nosem.
-Nie wiem czy chcę iść do szkoły. – przyznałem z cichym westchnięciem, a chłopak objął mnie, przyciągając do siebie.
-Wciąż jestem za ciebie odpowiedzialny. Nie możesz opuszczać zajęć. – przejechał dłońmi po moich bokach, zatapiając twarz w jasnobrązowych włosach.
-Wiem, Channie. – wzruszyłem ramionami, uwalniając się z jego objęć. Wziąłem do ust jednego z tostów, ruszając w kierunku salonu. Chanyeol poszedł za mną, dotrzymując mi kroku niczym anioł stróż, strzegący mnie przed całym złem tego świata. Tak w zasadzie traktowałem Chanyeola niczym mojego stróża; za to wszystko co dla mnie zrobił i wciąż robi… nawet nie wiedziałem, jak mogę mu się odwdzięczyć. Zwątpiłem w dobroć ludzi, bo ciężko było w cokolwiek takiego wierzyć przy Jonginie, podczas gdy Chanyeol był istnym wcieleniem miłosierdzia. Aż ciężko uwierzyć, że ktoś taki jeszcze chodzi na świecie.
-Kiedy są egzaminy tak w ogóle? – zapytałem, siadając na jednym z krzesełek w kuchni. Channie oparł się o blat obok mnie, wysuwając dolną wargę do przodu.
-Uhm… - zaczął, zastanawiając się jeszcze chwilę. – Chyba za tydzień. – mruknął, biorąc łyk kawy, uprzednio przysuwając do siebie kubek z ciemną, aromatyczną cieczą.
-Denerwujesz się?
-Nie ma czego.
-No tak, ty nie masz czego.
Spuściłem wzrok na własne dłonie. U Jongina rzadko kiedy miałem okazję się uczyć. Częściej byłem zmuszony zajmować się domem lub zapijaczonym gospodarzem, zapominając wtedy o moich prawdziwych obowiązkach.
-Co masz na myśli? – Chanyeol uniósł mój podbródek, abym na niego spojrzał.
-Nie jestem zbyt dobry w nauce. – odpowiedziałem niechętnie, opierając dłonie o stolik.
-Wszystko można nadrobić. – rzucił ze znaną dla niego wesołością w głosie. Zaśmiał się na moją minę, odkładając pusty kubek do zmywarki.
-Jesteś zbyt pesymistycznie nastawiony do świata. – dorzucił, całując mnie w policzek, aby niespiesznie udać się do łazienki. Przejechałem palcami po miejscu, w którym złożył swoje wargi, a na moje usta automatycznie wślizgnął się niepewny uśmiech. Czy życie mogło być cudowniejsze?
~ * ~
Chanyeol otworzył mi drzwi od swojego samochodu, a ja założyłem torbę na ramię i wysiadłem z pojazdu, czekając, aż Channie zamknie za mną drzwi. Splótł bez wahania nasze dłonie, pewnie zaciskając palce na tej mojej. Czułem, jak na moje policzki wpełza rumieniec, nie odezwałem się jednak słowem, a Channie również nie komentował mojej reakcji, chociaż widziałem, że ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Nie potrafiłem odgonić się od uporczywych spojrzeń w moją stronę, niektórych zawistnych, innych jeszcze zdumionych. Zdarzało się, że ktoś się uśmiechał na nasz widok, przez co zmieszałem się jeszcze bardziej. Nigdy nie rozumiałem też ludzkiej, irytującej ciekawości na temat osób trzecich. Nie rozumiałem, po co mieszać się w nie swoje sprawy, ludzie jednak wydawali się myśleć w zupełnie inny sposób niż ja. Rozejrzałem się niepewnie, gdy mijaliśmy klasę Jongina. Szczerze powiedziawszy, nie miałem ochoty go mijać. Wolałem go unikać za wszelką cenę, chociaż wiedziałem, że jest to nieuniknione. Chcąc czy nie chcąc chodziliśmy do jednej szkoły. Niewątpliwie miniemy się na korytarzu jeszcze milion razy. Modliłem się w duchu, aby te spotkania przeminęły niezauważalnie, a Jongin nie robił zbytnich problemów. Zapewne było to dla niego upokarzające. Byłem też niemal pewien, że nie pokaże po sobie, iż tak naprawdę odebrano mnie siłą. Prawdopodobnie rozpuszczał teraz tysiąc plotek, ile to na mnie nie zarobił. Bałem się, że zszarpię dobrą opinię Chanyeola. Poczucie winy uderzyło we mnie nagle, zalewając całe moje ciało. Mimowolnie wyszarpnąłem swoją dłonią, ukrywając ją w kieszeni spodni i odwracając głowę w bok, zawstydzony do granic możliwości. Channie spojrzał na mnie, unosząc pytająco brwi.
-Baekkie? – zapytał tylko, a ja miałem wrażenie, że zaraz zapadnę się pod ziemię. Wtem dołączył do nas Luhan, zwyczajowo zalewając całą przestrzeń swoim perlistym śmiechem.
-Cześć, Lu. – przywitał się Chanyeol, unosząc rozkosznie kąciki ust. Przygryzłem dolną wargę i burknąłem cicho „hej”, co nie umknęło uwadze Luhana. Zmarszczył brwi, robiąc z ust przysłowiowy dzióbek, co wyglądało w jego wykonaniu naprawdę uroczo.
-Co się dzieje? – przekrzywił głowę w bok, patrząc to na mnie, to na Chanyeola. Chłopak wzruszył tylko ramionami, wzdychając cicho.
-Baekhyun? – zawołał mnie kolejny raz, a ja ruszyłem dalej w kierunku klasy, ignorując jego słowa. W końcu szarpnął mnie delikatnie za ramię, zmuszając, abym obrócił się w jego stronę. Spojrzałem mu w oczy, próbując pozostać obojętnym na twarzy, acz zapewne z marnym skutkiem; nigdy w życiu nie byłem dobrym aktorem, a kłamanie przychodziło mi z najwyższą trudnością – to samo tyczyło się skrywania uczuć przed innymi. Moja twarz wręcz krzyczała emocjami, które kłębiły się we mnie w danej chwili. Mimo starań, zawsze zdradzałem sam siebie, tym samym utwierdzając mnie w przekonaniu, że nie powinienem był sobie nigdy zaufać.
-Co się dzieje? – zapytał ponownie Chanyeol, trzeci raz w ciągu pięciu minut.
-Bo… - wydukałem, a mój wzrok automatycznie zjechał w dół. Och, szlag.
-Bo?...
-No bo… tak uświadomiłem sobie, że… przecież ja mam taką a nie inną reputację, a ty nie… - wyjąkałem, chowając zaraz twarz w dłoniach. – Nie chcę, aby ludzie o tobie gadali, ponieważ jesteś ze mną.
Nastała cisza, która drażniąco gryzła moje uszy. Wolałem, aby Chanyeol się odezwał, nawet, jeśli był na mnie o to zły. Cokolwiek. Chociażby jedno, dwa słowa, które uwolniłyby moje sumienie od nurtujących wyrzutó. Wtem moich uszu dobiegł perlisty śmiech Chanyeola. Chłopak objął mnie, przysuwając moje drobne ciało bliżej siebie i pocałował mnie we włosy, uśmiechając się pod nosem. Zerknąłem na niego spomiędzy palców, niekoniecznie wiedząc, co powiedzieć czy zrobić. Trwałem więc bez ruchu, a z moich ust nie wydobywały się żadne dźwięki.
-Jesteś głupi, Baekkie. – wymruczał Chanyeol, łapiąc mnie znowu za rękę i powolnym krokiem ruszając w kierunku klasy.
-Yah, nie mów tak. Ja byłem poważny. – oburzyłem się, wysuwając dolną wargę do przodu.
-Myślisz, że obchodzi mnie zdanie innych? – zachichotał Channie, przeczesując palcami grzywkę. – Tak długo jak mogę mieć ciebie, Baekkie, nic w świecie się nie liczy.
~ * ~
Jongin siedział w barze, opierając się o blat i zamawiając kolejną szklankę. Barman spojrzał na niego niepewnie, marszcząc brwi i westchnął, podając mu napełnione jasno-brązowym płynem naczynie, które chłopak zaraz przyłożył do ust. Wziął duży łyk, wycierając wierzchem dłoni zwilżone usta i rozejrzał się po pomieszczeniu. W lokalu nie było dużo osób, zapewne przez późną godzinę. Dodatkowo był poniedziałek, większość osób pracowała/miała szkołę na dzień następny, więc zrezygnowała na chwilę z zabawy i postawiła na sen. Jongin zapewne zrobiłby to samo, gdyby nie fakt, że ostatnimi czasy prawie codziennie chodził pijany, zapominając wtedy o obowiązkach szkolnych. Naukę zrzucił na drugi plan, na który nie zwracał zupełnie uwagi. Jego główną misją życiową było zapomnienie, wmawiając sobie, iż ostatnie sytuacje niekoniecznie go dotknęły, co, rzecz jasna, mijało się okropnie z prawdą, ba; omijając ją nawet szerokim łukiem.
-Nie powinieneś iść do domu, Jongin? – zapytał barman. Zwracał się do chłopaku po imieniu, jako, że Jongin wylewał mu do szklanek wszystkie łzy i żale, nie mając nikogo innego, komu mógłby się wygadać. W Jongina uderzyła bolesna prawda – że jest na świecie sam, zapewne przez swój ciężki i trudny charakter. Trudno orzec, co mogłoby naprawić Jongina. Być może gdyby zakochał się naprawdę, a także chwilę przez to pocierpiał; zapewne byłoby to niczym lekarstwo na poszarpane serduszko. Barman ponownie westchnął, kręcąc głową.
-Jesteś w opłakanym stanie. Nie puszczę cię tak, miałbym potem wyrzuty sumienia. – odezwał się ponownie mężczyzna, zastanawiając się przez krótką chwilę. – Mam syna w twoim wieku. Jeśli chcesz, mogę po niego zadzwonić, aby cię odprowadził albo zatrzymał u siebie na noc… - mruknął, jak gdyby sam do siebie. Widząc zero reakcji ze strony bruneta, poszedł na chwilę na zaplecze, wracając po minucie i machając ręką przed oczami młodego.
-Mój syn już jedzie. – barman starał się wyrażać wyraźnie i dostatecznie głośno, aby słowa dotarły do Jongina. Tamten jakby się ocknął, kiwając głową. Natychmiast się podniósł, nerwowo rozglądając, acz mężczyzna złapał go za ramiona i na powrót posadził na krzesełku.
-Siedź spokojnie. – polecił mu, wracając do pracy. Nie minęło kilka minut, kiedy do baru wszedł niski chłopak o ciemnych włosach i czarnych, dużych oczach. Podszedł zaraz do lady, zerkając na Jongina, aby zaraz skierować swój wzrok na ojca. Barman skinął, a chłopak wziął bruneta pod rękę, wyprowadzając z budynku na świeże powietrze. W Jonginie coś się przekręciło, więc zatrzymał się, zasłaniając usta dłonią.
-W porządku? – spytał z troską chłopak, a Jongin potrząsnął głową, próbując iść dalej. Zataczał się porządnie na boki, z trudem łapiąc równowagę. Był w opłakanym stanie i żal ściskała serce przechodniów, patrzących na ten marny widok.
-Jestem Kyungsoo. – przedstawił się w pewnym momencie chłopak, nie licząc jednak na odpowiedź ze strony bruneta. – Chyba chodzimy do tej samej szkoły, ponieważ wydaje mi się, że cię skądś znam. – zamilkł na chwilę. – Zaprowadzę cię może do siebie, w porządku? Nie wiem gdzie mieszkasz i nie zdaje mi się, abyś mógł mi to w tej chwili powiedzieć… Nie spodziewam się nawet, że w tej chwili pamiętasz swój adres.
Jongin mruknął coś w odpowiedzi. Nie wiedział, jak minęła im cała droga. Jeśli miał być szczery, w jego pamięci panowała dziura, w którą wpadały wszystkie momenty nocy. Wiedział tylko, że znalazł się w pewnym momencie w łóżku, rozebrany do bokserek i koszulki, a obok niego stała szklanka wody. Zmrużył oczy, uświadamiając sobie też nagle, że za oknem jest jasno. Podniósł się na łokciu, rozglądając niepewnie po pokoju. Nie miał zielonego pojęcia, gdzie się znajduje. Nagle drzwi otworzyły się, a do środka wszedł niski chłopak, który zarumienił się delikatnie, kiedy spostrzegł, iż Jongin nie śpi.
-Nareszcie się obudziłeś. – powiedział cicho, oplatając się ramionami. – Myślałem już, że umarłeś. Przygotowałem śniadanie. Jeśli boli cię głowa masz tak coś przeciwbólowego i wodę. – skinął głową w kierunku szafki. – Nie wiem jak inaczej mogę ci pomóc, zazwyczaj nie jestem pijany. – wzruszył ramionami. – Pamiętasz coś z ostatniej nocy?
-Niekoniecznie… - burknął Jongin, korzystając z jego pomocy i zaraz połykając tabletki, opadając z powrotem na poduszki i przymykając powieki.
-W takim razie przedstawię się jeszcze raz. Jestem Do Kyungsoo i jestem synem barmana, u którego przesiadujesz prawie codziennie. – przedstawił się chłopak, kłaniając lekko.
-Skąd wiesz, że przesiaduję tam codziennie? – zmarszczył brwi Jongin, śledząc uważnie każdy ruch nieznajomego.
-To nie jest jakaś tajemnica, prawda? – zaśmiał się, a Jongin od razu stwierdził, że ten śmiech mu się podoba. – Siedzę często w pracy u ojca, więc cię widzę. Może wypytasz mnie o więcej przy stole, hm? – przekrzywił głowę w bok, opierając się o framugę drzwi. – Mieszkam sam, nie przejmuj się. Nie ma tu mojego taty. Chociaż jestem pewien, że on już i tak wie dość dużo na twój temat. Po pijanemu robisz się wyjątkowo gadatliwy, Jongin.
I wyszedł, zostawiając Jongina samego.
A Jongin uniósł delikatnie kąciki ust, czując, że jego życie właśnie pomału obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, znalazłszy swoje lekarstwo na zepsutą duszyczkę.
Kochan kocham kocham kocham kocham kochammmmm Baeki taki slodki a chan taki opiekuńczy Jezu dlaczego księżniczka gdzie czytam tam z baeka robia księżniczkę moja BFF mówi do mnie ze jestem księżniczka i tez sie mna opiekuje:D omomono nawet dupek Kai znalazł Sb droga polówkę Jezu nw dlaczego ale myślałam juz ze ten syn to Lu han hahahah nie wiem dlaczego ale i tak bd sie ciesz że ze im sie powiodło:D <3 Koffan<33
OdpowiedzUsuńCzytam wszystkie Twoje opowiadania i jeżeli nie komentuję, to tylko dlatego że jestem zła, niedobra i leniwa. A leniwa przede wszystkim.
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę cudownie. Nie rozumiem, dlaczego pod każdym Twoim rozdziałem nie ma 823019720913721893 komentarzy. Ta historia? Cudeńko! Bałam się, że Baek nie uwolni się tak łatwo od Jongina, a jednak! Miałam nadzieję, że będzie nieco dłuższa, no ale rozumiem. Chciałaś się pewnie skupić na innych opowiadaniach, a to potraktować jako taką króciutką słodziutką historyjkę. :3
Piszesz naprawdę świetnie i nie zarzucaj tego, okey? c:
Pozdrawiam, Vilene
PS. Dobrze by było, gdybyś dodała opcję dodawania komentarzy anonimowo. Może to trochę odstrasza ludzi od dodawania komentarzy? :)
Och, a nie można dodawać anonimowo? ;; Jejuś, mój błąd. A myślałam, że dodałam tę opcję. Dziękuję! ♡
Usuńszkoda, że taka króciutka historia, ale na szczęście all dobrze się skończyła c:
OdpowiedzUsuńprzeczytałam za jednym zamachem wszystkie rozdziały i żałuję, że nie zebrałam się za to wcześniej!
ja to liczę na jakiś sequel czy coś z Kaiem :D tak nie wiem, jak on patrzył na te all sprawę z baekiem i jak się jego losy z kyungsoo potoczą ^^
pozdrawiam i weńci c: + chcę kolejny rozdział "It's not over yet" proszę XD
jejku to było takie słodkie, rozpływam się *-*
OdpowiedzUsuńkocham cię za tego baekyeola. ♥
Btw nominowałam cię do Liebster Award więcej informacji znajdziesz tutaj: http://17black-rainbows.blogspot.com/
Kyaaaa~ Boskie JAK ZAWSZE !! WENY <3 pisz ile możesz bo czytanie twoich ff to najlepszy i najprzyjemniejszy wypełniacz wolnego czasu <3
OdpowiedzUsuńBłagam o więcej <3 !! I NIGDY NIE ZMIENIAJ BANERA JEST C U D O W N Y !!! ~ <3
OdpowiedzUsuń