niedziela, 26 stycznia 2014

A cat and mouse game - CHAPTER IX

Rozdział dziewiąty - A cat and mouse game
SŁÓW: 1844
GŁÓWNY PAIRING: SeKai
***
-Sehunnie. 
Chłopak drgnął. Albo przynajmniej zrobił to na tyle, na ile pozwoliło mu... 
Nie. 
W zasadzie nie wiedział wciąż, czemu nie potrafi się ruszać. 
Wewnętrznie drgnął, wewnętrznie się szarpnął. 
Albo to jego myśli szarpały się boleśnie, aby wyjść na zewnątrz.
Poznawał ten głos, ale nadal nie kontaktował na tyle, aby skojarzyć go z daną osobą. Czy to przyjaciel? Może wróg. Może chce mu zrobić krzywdę. Musi uciec. Ruszyć się. 
Nie. 
Zaraz... 
Ja nie mogę się ruszyć. 
Znowu ogarnęło go poczucie beznadziejności, włączył się jego instynkt przetrwania, a jedyne, czym się teraz kierował to myślenie nad wyjściem z pułapki. Zastanawiał się gorączkowo, lecz w końcu poddał się i wewnętrznie westchnął. Wewnętrznie załkał, bo był bezradny. 
-Słyszysz mnie, Sehun-ah? 
Chciał pokiwał głową, ale nie mógł. Hej, ja tu jestem. Chcę, ale nie mogę. Nie mów do mnie. 
Wewnętrznie krzyczał. 
Wewnętrznie. 
Czemu wszystko, kurwa, musiał robić wewnętrznie? 
Chcę wrócić do szkoły. Chcę wrócić do Minseoka, Kyungsoo, do Jongina. Chcę wrócić do mamy i taty... 
Chcę... 
Ale nie. Przecież rodzice znowu wyjechali. Podobno teraz na długo? Tak? Nie wiedział. Jak zwykle mu nie powiedzieli.
***
Chanyeol obudził się rano z jękiem, przewracając się na plecy i uwalniając Baekhyuna ze swoich silnych ramion. Podniósł się zaspany, przecierając zmęczone oczy. Rozejrzał się, badając pomieszczenie. W końcu jego wzrok spoczął na Jongdae, który leżał w tej samej pozycji co zwykle. Nawet nie zauważył, iż Park się podniósł. Przysunął krzesło bliżej łóżka. 
-Jak się czujesz, Jongdae? - zapytał cicho, aby nie budzić reszty śpiących. Chen wzruszył ramionami. Chanyeol przygryzł dolną wargę i spuścił wzrok. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć, aby pocieszyć przyjaciela. Prawie nic nie jadł, nic nie pił, nic nie mówił - tak naprawdę nic nie robił. Leżał, gapiąc się w sufit. Chanyeol nawet nie wiedział, co jego przyjaciel ma w głowie. Nie śmiał się, nie płakał. Jego twarz była nienaturalnie spokojna, a w jego oczach dostrzegł pustkę. Przerażało go to. 
-Chanyeol...  - jęknął cicho Baekhyun z podłogi, wyciągając przed siebie ręce jak małe dziecko. Wyższy westchnął, po czym złapał go za dłonie i pociągnął do siebie, obejmując w pasie. Tamten potrząsnął lekko głową, otwierając gwałtownie oczy, które szybko jednak zmrużył. Złapał chłopaka za szyję, stając na palcach i muskając delikatnie jego wargi, po czym przytulił się do niego. Park zaśmiał się, całując go w czubek głowy. Dopiero wtedy Baekhyun odsunął się, rozciągając i ziewając szeroko. Zobaczywszy, iż Jongdae już nie śpi, usiadł na łóżku i uśmiechnął się szeroko. 
Chen nie zareagował. Udawał, że tego nie widział, a także udawał, że go to nie rusza. 
-Nie potraficie być cicho. - burknął Jongin z materaca, zakrywając się kocem.
-Wstawaj, śpiochu. - rzucił wesoło Byun, zeskakując na materac i odkrywając chłopaka. Kai westchnął ciężko, przewracając się na brzuch. Wziął do ręki swój telefon i odblokował go, mrużąc oczy. Podniósł się ciężko, rzucając nim niedbale. 
-Coś się stało? - zapytał Baekhyun, wydymając wargi. 
-Sehun nie napisał. A powiedział, że napisze. Pierdolony nowy. - mruknął Jongin, wstając. 
-Jaki nowy? - tym razem zadał pytanie Chanyeol. Złapał Baekhyuna i pociągnął do siebie. Chłopak szybko usiadł na nim, odchylając głowę do tyłu. Park pocałował go lekko w szyję, na co tamten drgnął i zachichotał.
-No... ten nowy z klasy Sehuna? - uniósł brwi Jongin zdezorientowany. Chanyeol i Baekhyun popatrzeli na siebie zdezorientowani. 
-Pierwsze słyszę, Jongin. - odparł w końcu Baek, wzruszając ramionami. - Może do niego zadzwoń. 
-Pomyśli, że się martwię. - powiedział szybko Jongin, kręcąc głową. 
-A nie martwisz? 
-Nie... 
-Nie kłam. - warknął Jongdae. Kai przygryzł mocno wargi, a na jego policzkach pojawił się rumieniec. Odwrócił się do nich tyłem, powownie siadając na materacu. 
-Kochasz go, Jongin? 
Kai zamknął oczy, zaciskając palce na krawędziach koca. 
-Kochasz go? 
Oddech mu przyspieszył. 
-Kai. 
Miał ochotę spłonąć. 
-Kocham. I to kurewsko boli.
***
Sehun odetchnął, łapczywie łapiąc powietrze, kiedy przeszkoda w jego ustach w końcu zniknęła. Myślał, że się uwolnił, jednak nadal nie mógł się ruszyć, a przed jego oczami panowała pustka i... ciemność. Ciemność, nieprzenikniona i bolesna, której nie oświetlał żaden promyk nadziei. Gdyby widział światełko, gdyby uczepił się jakiekolwiek myśli, iż jest szansa na uwolnienie. Z każdą sekundą jednak tracił wiarę, że ponownie zacznie żyć. Może już nie żył. 
-Powiedz coś. 
To nie był ten sam głos co wczoraj. Był szorstki i chłodny. Jęknął, ponieważ na nic innego nie mógł się zdobyć. Usłyszał gardłowy śmiech, który go poraził. Bał się. 
Mamo, tato. 
Uwolnijcie mnie. 
Jestem waszym dzieckiem. 
-Powiedz coś do chuja, a nie jęcz jak panienka jebana w krzakach. 
Nie umiem. Przestańcie. Wypuście mnie. 
-Przestań. Widzisz, że jest słaby. 
-Nie broń go. 
-Nie bronię. 
Wtedy Sehun poczuł, jak ktoś uderza go mocno w twarz. Zachłysnął się, kaszląc. Ponownie z jego ust wydobył się jęk. Chciał krzyczeć, lecz bolało go gardło. 
-Nie... - wychrypiał, na co ponownie w jego uszach rozbrzmiał ten złowieszczy śmiech. Nienawidził go. Jeden głos był miły. Drugi nie. Przynajmniej jedna rzecz, którą zdołał się dowiedzieć. 
***
Kai siedział z telefonem przy uchu, nerwowo skubiąc policzek. Sehun nie odbierał trzeci raz. Jongin naprawdę zaczynał się denerwować, a Baekhyun, Chanyeol i Jongdae bynajmniej mu nie pomagali. W końcu zrezygnowany opuścił komórkę, wzdychając ciężko. 
-Może pojedziemy do niego? - zaproponował Baekhyun. 
-Sam pojadę. - rzucił Jongin, pospiesznie wstając. Zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować, włożył szybko koszulkę i wyszedł.
***
-Może powinniśmy zadzwonić? - zapytał Yookwon, bawiąc się telefonem Sehuna. 
-Do kogo? - uniósł brwi Jaehyo, odwracając wzrok od telewizora. 
-Do Jongina, a do kogo. - zaśmiał się blondyn, kładąc urządzenie na stoliku. Brunet pokręcił głową, ponownie wracając do dramy. 
-No Jae, dlaczego? - westchnął U-Kwon, widocznie się niecierpliwiąc. 
-Niech się sami zorientują, że coś się dzieje. - wytłumaczył spokojnie tamten, jak gdyby mówił do dzecka. Yookwon otworzył usta, lecz Jaehyo uniósł dłoń, żeby mu nie przerywał. - Kai dzwonił już trzy razy. Nie poczekamy zbyt długo. Prawdopodobnie teraz jedzie do domu Sehuna. Albo przynajmniej go szuka. 
U-Kwon zamilkł, zdezorientowany gapiąc się w swojego przyjaciela. 
-To ma sens. - mruknął w końcu. 
-Ma sens. - potwierdził Jaehyo bez emocji. 
-Nie spodziewałem się tego po tobie, jeśli mam być szczery. - zaśmiał się blondyn, siadając na kanapie obok bruneta. - Myślałem, że potrafisz tylko zabijać bez myślenia. 
-Bo też tak potrafię. - zerknął na niego Jaehyo. - Ale żeby zabijać trzeba najpierw użyć mózgu. Tego ci czasem brakuje. 
-Daj spokój. - Yookwon uderzył go w ramię, a brunet zachichotał. - Jak tutaj trafiłeś, Jaehyo? 
Brunet przygryzł mocno wargi. 
-Jaehyo. 
-Moich rodziców zamordowano. - warknął, wstając szybko i odwracając głowę. - Miałem kilkanaście lat. 
-Przykr... 
-Nie. Ja ich zabiłem. 
***
Jongin niepewnie stanął przed drzwiami. Zapukał, czekając na odpowiedź. Wkrótce otworzył mu starszy mężczyzna, uśmiechając się lekko, lecz nie wpuszczając go do środka. 
-Dzień dobry. - odezwał się Jongin. Mężczyzna nie reagował. - Czy zastałem Sehuna? 
-Nie. - odpowiedział krótko. 
-A jego rodz... 
-Nie ma nikogo. 
-Ach. 
Mężczyzna skłonił się i zamknął drzwi, zanim Kai zdążył cokolwiek dopowiedzieć. Chłopak cofnął się o krok, otwierając usta ze zdumienia, lecz po kilku sekundach westchnął ciężko. Wrócił do swojego samochodu, myśląc intensywnie. Zmarszczył brwi, przygryzając wargi. Coś tu nie pasuje. Sehun nie wrócił na całą noc. Na to by wychodziło. Nie ufał temu nowemu, jakkolwiek by się nazywał. Mógł spytać o imię. Cokolwiek. Była sobota, a więc do szkoły pójdzie dopiero w poniedziałek. Do poniedziałku mogło wszystko się zdarzyć. 
A może... 
A może tylko przesadzał? 
Zrezygnowany przekręcił kluczyk w stacyjce i nacisnął pedał gazu, kierując się z powrotem do domu Jongdae.
***
Nagle uderzyło go słabe światło. Zorientował się, że widzi. Czyli jednak nie oślepł. Czuł, że powieki mu drgają, więc niepewnie je podniósł. Wciągnął gwałtownie powietrze do ust, przez co zaczął kaszleć. Zorientował się, że może swobodnie ruszać głową. Niepewnie nią potrząsnął, przyzwyczajając wzrok do półmroku. Zobaczył, że znajduje się w obskurnej piwnicy zastawionej szafami. Obok niego stał tylko drewniany stolik, a nad jego głową kołysała się żarówka na drucie, która wyglądała dość niepewnie, a także nie dawała zbyt wielkiego światła. Oświetlała tylko niewielką przestrzeń wokół niego, przez co większość pomieszczenia pozostawała w cieniu. 
-Obudziłeś się, ptaszyno. - usłyszał dobiegający z tyłu dźwięk, więc szybko się odwrócił. Nie rozpoznawał twarzy. Nie był też w stanie określić szczegółów. Widział tylko blond włosy i ironiczny uśmiech, przez co uciekł od niego wzrokiem jak najprędzej. Przełknął głośno ślinę, a oddech mu przyspieszył. 
-Gdzie... gdzie jestem? - zapytał cicho ochrypłym głosem, na co tamten tylko się zaśmiał. 
-Nie bój się. - Sehun drgnął. Znał ten głos. To ten drugi. Ten miły. Stał naprzeciwko niego, lecz go nie widział. Naciągnął na twarz kaptur, spod którego widział tylko usta, wykrzywiające się w szyderczym uśmieszku. Zalała go fala gorąca, poczuł, że zaraz zacznie płakać. Przygryzł mocno wargi, spuszczając głowę. 
-Wypuśćcie mnie. - jęknął słabo. Mężczyzna w kapturze zmniejszył dzielącą ich odległość i brutalnie złapał za podbródek, zmuszając go, aby spojrzał mu w oczy. Ściągnął kaptur, na co Sehun krzyknął i zacisnął mocno powieki, szarpiąc się. 
-Nie wierć się, gówniarzu. - Sehun uspokoił się, oddychając ciężko. 
-Minhyuk... - wyszeptał blondyn, a w jego oczach stanęły łzy. Ten z tyłu zaczął się śmiać, lecz nic nie odpowiedział. 
-Sehun, nic ci nie będzie. - powiedział brunet, klepiąc go lekko po policzku. - Możesz mi zaufać, Sehunnie. 
-Nie mów tak na mnie. - warknął chłopak, na co Minhyuk zachichotał. 
-Będziesz współpracować? - spytał tylko, przekrzywiając głowę. 
-Spierdalaj. 
-Nie to nie. 
Sehun usłyszał kroki za nim, a wtedy coś wbiło mu się w ramię. Syknął, a po chwili odpłynął. 
-Dobranoc, Sehunnie.
***
-Może spał u tego... nowego? - zasugerował Baekhyun. Miał już dość tej atmosfery, tego przygnębienia, które przygniatało swoim nadmiarem w tym pokoju. Najchętniej by stąd uciekł, lecz z drugiej strony nie był w stanie zostawić Jongina na pastwę tamtych dwóch. Nie znał Sehuna i nie pałał do niego miłością; nie wiedział nawet, czy Oh zna jego imię i czy zdaje sobie sprawę z jego kontaktów z Kaiem, lecz nie za bardzo go to obchodziło. Troszczył się tylko o swojego przyjaciela i chciał dla niego jak najlepiej. A skoro szczęściem Jongina był Sehun - tego też niewinnego blondyna musiał odszukać. 
-Nie odebrałby wtedy telefonu? - odburknął Jongin, chowając twarz w dłoniach. Zrezygnowany przetarł zmęczone oczy. 
-Przestań, Jongin. Nie dramatyzuj. - zaśmiał się pocieszająco Chanyeol, lecz Byun posłał mu spojrzenie, którego wręcz narzucało mu milczenie, więc chłopak zacisnął mocno zęby. 
-Nic mu nie jest, Jongin. - Baekhyun ponownie przytulił bruneta, na co tamten nawet nie zareagował. 
-Zadzwonię jeszcze raz. - westchnął w końcu, po raz któryś z kolei wybierając numer Sehuna. Kiedy chciał się już rozłączyć, ktoś odebrał. Otworzył zdumiony usta, a w jego oczach stanęły łzy radości. 
-Dzień dobry. - usłyszał przyjemny głos. 
-Gdzie Sehun? - rzucił tylko. Byun odsunął się, wpatrując się uważnie w urządzenie, łapiąc mimowolnie Chanyeola mocno za rękę. Przełknął głośno ślinę, oczekując kolejnych słów. 
-Ach, ma się bezpiecznie, ale... - chłopak w słuchawce zawahał się. - Nie wiem, czy będzie chciał cię widzieć. 
-Co? Nie pierdol. Daj mi Sehuna. - warknął Kai. 
-Nie, obecnie nie mogę ci go dać. - odpowiedział tamten przepraszającym tonem. 
-Co z nim zrobiłeś? 
-Ja? Och, nic. Naprawdę. To moi koledzy są nieco lekkomyślni. Przepraszam,  Jongin. - zaśmiał się, a Kai przygryzł mocno wargi. - Nie dzwoń więcej. Sehun jest nasz. 
beep, beep, beep...

3 komentarze:

  1. nie no ja tu miałam pare rozdziałów w tył, a tu mi sehuna porywają *co było oczywiste ale ciii*
    ja chce wesołę sekaie, a nie tutaj jakieś dramy! >:C
    liczę, że all się jakoś ułoży i że bd radośnie ! :c ♥
    + baekhyun tak bardzo awww gdy przytula kaia albo pocieszał go w porpzednim rozdziale, gdy płakał ♥
    pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie zdecydowanie zasługuje na więcej komentarzy, bo naprawdę zakochałam się w fabule i wszystkich postaciach. Intryguje minie Chen i jego podejście do Sehuna i chciałabym w końcu coś się o tym dowiedzieć :) Mam nadzieję, że Jongin jakoś zareaguje i szybko wymyśli jakieś rozwiązanie :)
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. wae z tej jonginy się taka pizdeczka zrobiła? ja myślałam, że on stanie się jeszcze większym mężczyzną niż był przed tym wszystkim, weźmie sprawy w swoje ręce i poleci ratować sehone. nie mogę tego dzierżyć, już naleśnik by szybciej coś zaczął robić (żar-to-wa-łam XD) ja to tylko liczę, aż chen zarzuci trochę hajsem niczym suho i przyczyni się do odzyskania oh.
    a ten gang to ja bym z chęcią zamordowała, tego zdania nie zmienię. 8D

    OdpowiedzUsuń