piątek, 31 stycznia 2014

A cat and mouse game - CHAPTER XI

Rozdział jedenasty - A cat and mouse game 
SŁÓW: 2161
GŁÓWNY PAIRING: SeKai
***
Jongin był przygotowany na oślepiający ból. Nie słyszał niczego poza myślami obijającymi się o jego czaszkę, niemymi modlitwami o jak najszybszy koniec. Jak wielkie musiało być jego zdziwienie, gdy upadając na ziemię nie poczuł nic. Przez szum w uszach przekrzykiwały się różne głosy. Pisk opon, łkanie i płacz. Nie wiedział co się dzieje wokół niego. Nie miał siły otworzyć oczu, był zbyt słaby, aby nawet poruszyć ręką. Chciał zasnąć i nigdy się nie budzić. Wtedy też ktoś szarpnął go za ramię, podnosząc do góry. Wciągnął gwałtownie powietrze do ust, otwierając powieki. Widział przed sobą przerażoną twarz Chanyeola, który coś uparcie próbował mu powiedzieć. Kai zmarszczył brwi i chciał o coś spytać, lecz ten puścił go i położył się na ziemi obok. 
Wtedy też dopiero Jongin zobaczył to, czego nigdy widzieć na oczy nie chciał. Zaledwie kilka metrów obok niego leżał Baekhyun w kałuży krwi. Jęczał boleśnie, trzymając się za brzuch. Zwijał się w konwulsjach i bólu, a z jego ust wylatywała gorąca, czerwona ciecz. Chanyeol otulił go w swoje ramiona, lecz on szeptał coś niezrozumiale. Chciał odepchnąć od siebie chłopaka, chciał walczyć. Kai odwrócił głowę i zwymiotował. Ciężko podniósł się do pozycji siedzącej, a obraz przed nim zamazały mu łzy. Przetarł szybko oczy, jak gdyby chcąc się wybudzić ze snu. 
-Baekhyun, Baekhyun, proszę, proszę. Baekhyun. - łkał Chanyeol, tuląc go do siebie. Nie zważał na krew, nie obchodził go Jongin. W tej chwili liczył się jeden, drobny chłopak, który w ogóle nie powinien znajdować się w takim stanie. Spojrzał morderczym wzrokiem na Jongina, pełnym wyrzutu i smutku. Przygryzł wargi i odwrócił od niego wzrok. Brzydził się nim. Brzydził się jego parszywym uzależnieniem. Błagał Boga, aby zwrócił mu jego miłość, aby wszystko było jak dawniej. Przeklinał się w duchu, iż wplątał siebie i Baekhyuna w to bagno. 
-Baekhyun, nie zostawiaj mnie. - szeptał błagalnie. Wtedy na miejsce podjechało szybko srebrne auto, z którego prędko wysiadła dziewczyna o bordowych włosach. Zasłoniła usta dłonią, gdy zobaczyła krew. Jęknęła, odwracając głowę. 
-Ji Yong. - krzyknęła błagalnie, a od strony kierowcy wybiegł mężczyzna o blond włosach. Złapał Chanyeol za ramię i pociągnął, wskazując mu głową samochód. Yeol, nie myśląc już, iż przypadkiem nie skazuje się na śmierć, zaniósł chłopaka do pojazdu, kładąc go delikatnie na tylnym siedzeniu. Sam wsiadł do środka, głaszcząc uparcie jego policzek i powtarzając, aby był silny. 
-Jongin. - warknęła dziewczyna. - Nie mamy czasu. 
Kai zerwał się z ziemi, a dziewczyna pociągnęła go za nadgarstek i wpakowała do auta. 
***
Chłopak patrzył się w szybę oraz uciekający sprzed jego oczu, rozmazujący się krajobraz. Nie myślał nawet o tym, w jakim kierunku zmierzają ani kim są ci ludzie. Nie interesowało go nic. Widział tylko jeden obraz, słyszał jedno słowo, a każde nowe odtworzenie tego wydarzenia w pamięci robiło coraz głębszą ranę. Nie wiedział, czy cierpi na duszy czy na sercu. A może te dwa okropne bóle się razem złączyły, aby skumulować w agonii wnętrza. Ciche, melancholijne błagania przerywane szlochem i łkaniem. Zimne ręce na ustach, nie pozwalające na wydobycie się żadnego zbędnego dźwięku. Każdy wyraz było ważny, każdy wyraz miał swoją wartość. 
Wewnętrzne ja rozpadło się na tysiąc mikroskopijnych kawałeczków. Każda cząstka zepsutego człowieka martwiła się o coś innego. Niektóre z tych rzeczy były drobne, inne mniej lub bardziej ważne. Jedno szkiełko świeciło oślepiającym blaskiem, górując nad całą resztą bałaganu i chaosu. Krzyczało wręcz jedno imię, wdzierając się brutalnie do podświadomości. Nie potrafiło dać spokoju, czepiało się każdej czynności. Wszystko nagle było z tym jednym imieniem powiązane. Każdy ruch i gest opiewała delikatna mgiełka jego zapachu, każde oczy posiadały odzwierciedlenie jego duszy, każde usta wykrzywiały się w podobny sposób. Każda twarz była niczym bliźniak, ten gorszy, ten słabszy, ten, który nie potrafi mimo wszystko wydobyć z czarnego kamienia krzty uczucia czy miłości.
Zamknął oczy, a obrazy nie zniknęły. Niczym natrętne komary w ciepły, spokojny, letni wieczór. Powinien machnąć ręką? Potrząsnąć głową, aby odleciały? Przyssały się do jego delikatnego ciała, wysysając ciemną krew. Wysysały z niego wszelką nadzieję, wiarę czy motywację. Wysysały z niego jakikolwiek sens do życia, pozostawiając po sobie pustą skorupę, która miała przypominać człowieka.
***
-Pomału. - kobiecy głos był spokojny, nie drżał ani nie pokazywał żadnych negatywnych czy niepokojących emocji. Pomagał i uspakajał, chociaż dziewczyna sama w sobie budziła niepewność i lęk w wystraszonym już nadto sercu. Otworzył oczy, odwracając ciężko głowę. Zobaczył jak Chanyeol i nieznajomy mężczyzna wynoszą Baekhyuna, który łapał oddech z coraz to większym trudem. Bolało go to. Przeklinał się w myślach, iż do tego doprowadził. To jego wina. 
Nie udowodnił Jongdae, że się mylił. Miał rację. 
Miał, kurwa, rację, a to chyba było największym ciosem.
-Jongin? - spojrzał na niewinną twarz, która mogła ukrywać zdradzieckie oblicze. - Nazywam się Park Sandara, ale mów na mnie Dara. - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się smutno. - Mój kolega to Kwon Ji Yong lub G-Dragon, jak kto woli. Zanim cokolwiek sobie pomyślisz i zanim wyjaśnię ci całą resztę, musisz nam zaufać. Wiem, że to ciężkie, zwłaszcza po tym, co ci zaraz powiem, ale jesteśmy tu, aby wam pomóc. Rozumiesz? 
-Rozumiem. - wychrypiał Kai, odwracając wzrok. 
-Jesteśmy z kartelu Zico. - powiedziała szybko, łapiąc go delikatnie za rękę. - Ale nie chcemy wam zrobić krzywdy. Wręcz przeciwnie. Sehun nie zasługuje na takie cierpienie. Ty też nie, chociaż nie zapłaciłeś, idioto. Nie wiem dlaczego Yookwon się tak na ciebie uparł. Jaehyo poszukuje każdej okazji, aby przelała się krew. - westchnęła cicho, przygryzając dolną wargę. 
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - zapytał Jongin bezbarwnym głosem. Powinien się chyba bać. Powinien czuć strach i niepewność. A tymczasem nie czuł nic. 
-Wiesz, że nie kłamię. Nie masz nic do stracenia. Tak czy siak zginiesz, nieważne co zrobisz. Tak czy siak Sehun zginie, nieważne co zrobisz. Chyba, że my wam pomożemy. - wytłumaczyła chłodno, cofając rękę. - Możesz tylko na tym zyskać. I doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. - zamknęła drzwi z samochodu, wchodząc do szarego, niczym nie wyróżniającego się budynku.
***
W pomieszczeniu panował nieprzyjemny chłód, który przenikał całe ciało. Jongin otulił się ramionami, próbując zatrzymać resztki ciepła. Stał w miejscu, obserwując, jak Chanyeol nerwowo chodzi z miejsca na miejsce. Nie odzywał się do niego, nawet na niego nie patrzył; chyba, że niemo dawał mu do zrozumienia, aby się do chłopaka nawet nie zbliżał. Martwił się. 
Baekhyuna zabrali w jakieś dziwne miejsce. Dara wytłumaczyła tylko, iż postarają się go uratować. O nic więcej nie pytali. Na chwilę obecną liczyło się tylko to, aby Baek przeżył. Nie zasługiwał nawet na najmniejsze cierpienie. Minuty mijały, które nieubłaganie zmieniały się w godziny. Czas leciał, nie zważając na nic wokół. Bezsilne czekanie ciążyło. 
I przygniatało. 
I zabijało. 
Zatruwało wszystko wokół. 
***
Kiedy usłyszeli opadającą klamkę, a potem ciche skrzypienie drzwi, automatycznie spojrzeli w tamtym kierunku. Dara stała, opuszczając nieśmiało głowę. Nie mówiła nic, lecz tylko przygryzła dolną wargę i odsunęła się, dając im do zrozumienia, iż mają wejść do ciemnego pomieszczenia. Chanyeol ruszył tam bez zastanowienia. Jongin, po kilku uderzeniach serca i chwili wahania podążył także za nim. Zamknął niepewnie drzwi, rozglądając się. Po lewej stronie znajdowało się kolejne przejście, i właśnie tam prawdopodobnie leżał Baekhyun. Na środku jednak stało drewniane biurko, za którym siedział starszy mężczyzna, a po drugiej stronie kilka foteli. Jeden z nich zajmował G-Dragon, nawet się nie odwracając.
-On żyje, prawda? - zapytał zaraz Chanyeol, marszcząc brwi. Patrzył się to na Darę, to na nieznajomego. 
-Jeszcze tak. - odparł spokojnie mężczyzna, oblizując górną wargę. Oparł się ciężko, przymykając oczy. - Ale raczej nie przeżyje. 
***
-To twoja wina. - warknął dziesiąty raz Chanyeol, spoglądając z obrzydzeniem na Jongina. Kai spuścił głowę. Nie wiedział co odpowiedzieć. - To twoja, pierdolona, kurwa, wina. - z każdym słowem głos mu się łamał. Siedział na łóżku, oddychając ciężko. Przydzielili im pierwszy lepszy wolny pokój; nie było możliwości, żeby ich rozdzielić. Nie mogli także stąd wychodzić, więc byli zdani tylko na siebie. Jongin schował twarz w poduszki, pragnąc się chociaż w najmniejszym stopniu odizolować. Źle się czuł. 
-Jak on umrze... 
-Nie umrze do chuja. - krzyknął w końcu Kai, gwałtownie się podnosząc. - Nie umrze, kurwa, i nie pierdol od rzeczy. Nic mu nie będzie, więc zamknij mordę. Kurwa. Nie. Nie odzywaj się do mnie nawet, okej? Nie wiedziałem, że tak będzie. Skąd miałem wiedzieć, że on podbiegnie? Mogłeś trzymać go kurwa, tak, jak trzymałeś gdy się ruchaliście po kątach. Bo mam wrażenie, że wtedy nad nim panowałeś. A wtedy kurwa odjęło ci mowę, nie mogłeś zrobić ruchu i pierdolenie po szopenie kurwa, mam dość. - podszedł do drzwi, nerwowo szarpiąc za klamkę i wychodząc na ciemny korytarz. Chanyeol szybko ruszył za nim. 
-Jesteś chujem, Jongin. - powiedział przez zęby, patrząc się na niego uważnie. 
-Jestem kurwa i chuj. Nie warto mnie kochać. - wzruszył ramionami Kai, odwracając się Chanyeola.
-Mam ochotę ci przypierdolić. - Yeol zacisnął mocno pięści, ledwo co panując nad emocjami. Jongin prychnął. 
-Dotknij mnie, a dołączysz do Baekhyuna. Idę po Sehuna. Nie mam pierdolonego pojęcia, jak to zrobię, ale na tym jebanym świecie tylko na nim mi zależy. Więc żegnam, Chanyeol. Miłej zabawy przy ratowaniu Baekhyuna. 
***
-Chcę stąd wyjść. - powiedział, gdy tylko wszedł do dziwnego pomieszczenia z biurkiem i fotelami. Dara gwałtownie odwróciła głowę, otwierając szeroko oczy. Ji Yong zaśmiał się, oprócz tego całkiem go ignorując. 
-Nie możesz, Jongin. - odparła spokojnie Sandara, krzyżując ręce na piersi. - Miałeś nie ruszać się z pokoju. 
-Tam też raczej nie wrócę, bo Chanyeol chce mnie zabić. - uśmiechnął się krzywo Kai. - Nie chcę bezczynnie siedzieć i myśleć, co robią właśnie Sehunowi. Chcę tego pierdolonego dupka przy sobie, a wy mi macie w tym pomóc.  
G-Dragon pomału wstał, wsadzając ręce w kieszenie. Po kilku sekundach odwrócił się, beztrosko zmniejszając dystans między nim a Jonginem. Brunet spojrzał na niego niepewnie, lecz się nawet nie ruszył. Blondyn odchrząknął, kiedy znalazł się zaledwie metr od chłopaka. Zmrużył oczy, wykrzywiając usta w ironicznym grymasie.
-Kim ty, kurwa, dzieciaku jesteś? - syknął, a Sandara schowała twarz w dłonie. 
-Kim Jongin, pierdolony gangsterze. Wiem, że masz broni od zajebania, więc mógłbyś mi jedną pożyczyć. - odpowiedział pewnie Jongin. 
-Ach. Jesteś wyjątkowo pewny siebie. - stwierdził Ji Yong. 
-Podobno jestem też chujem. 
-Nie, chujem nie jesteś. - pokręcił głową mężczyzna. - Nigdy w życiu nie widziałeś chuja, skoro tak mówisz. Po prostu jesteś idiotą. - szybko zrobił krok do przodu, łapiąc Jongina za szyję i uderzając nim o ścianę. Podniósł go lekko, wciąż spoglądając mu bezczelnie w oczy. Kai zacisnął palce na nadgarstkach Dragona, lecz tamten zarechotał tylko. 
-Posłuchaj, dzieciaku. - warknął. - Lepiej doceń to, co Dara dla was robi, inaczej porozmawiamy inaczej. Mógłbym cię udusić na miejscu, gdybym tylko chciał. Mógłbym cię zastrzelić czy podciąć ci gardło, a nikt by się o tym nie dowiedział. - rzucił nim o podłogę, nachylając się niewinnie. - Jesteś tylko kolejnym pionkiem, a ja tu rozgrywam całą grę. Czy tego chcesz czy nie, jesteś w moim miejscu. Więc lepiej nie podskakuj niepotrzebnie, bo jeszcze połamiesz sobie nóżki. - splunął obok, wracając na miejsce. 
***
-Potrafisz posługiwać się bronią, Sehunnie? 
Blondyn odwrócił głowę w kierunku Jaehyo, rozchylając lekko wargi.
 -Nie. - powiedział szybko, wracając do kolacji.
Mógł już wychodzić ze swojej kryjówki, a także przenieśli go do innego pokoju, którego jednak musiał dzielić razem z brunetem. Pilnował go cały czas, co zbytnio mu nie przeszkadzało. Polubił Jaehyo, bo był dobrym głosem. Yookwona i Zico się bał, także unikał ich jak ognia. Inni też tu byli. Jaehyo dużo z nim rozmawiał. Wytłumaczył mu wszystko. 
Wiedział już, gdzie jest.
Wiedział, dlaczego ma zaniki pamięci. Wszystko wydawało się teraz proste. Niektórych rzeczy Jaehyo nie mógł mu powiedzieć, ale w najbliższej przyszłości miał się dowiedzieć. 
-A chciałbyś się nauczyć? - zapytał ponownie Jaehyo. 
-Nie, chyba nie. - odparł niepewnie Sehun. 
-Szkoda. - mruknął brunet, bawiąc się własnymi palcami.
-To fajne? 
-Słucham? 
-Czy posługiwanie się bronią jest fajne? 
-Och, tak, to wyborna zabawa. 
***
-Co ty mu powiedziałeś, że ten gówniarz się krząta po naszej bazie? - warknął Zico, gdy tylko Jaehyo zamknął za sobą drzwi. Brunet spojrzał na niego niepewnie, lecz po chwili potrząsnął głową, śmiejąc się cicho. 
-Nic specjalnego. - odparł beztrosko, opierając się o ścianę. 
-Nie pozwalaj sobie za bardzo. - powiedział JiHo, na co Jaehyo przełknął głośno ślinę, spuszczając wzrok. 
-Przepraszam. - wymamrotał. - Cóż, wytłumaczyłem mu, że Jongin chce tylko jego krzywdy. Chciał wykorzystać Sehuna, a zwłaszcza jego pieniądze dla narkotyków. - uśmiechnął się do siebie, wspominając, jak zręcznie połączył ze sobą fakty oraz to, jak blondyn łatwo mu uwierzył. - Ten blondyn, którego widział (czyli Dragona) jest przywódcą ludzi, od których Kai  kupuje towar. To on mu chciał zrobić krzywdę, ale na szczęście myśmy tam byli i mu pomogli. Obecnie znajduje się w prywatnym zakładzie, gdzie leczymy jego rany. 
Zapadła cisza, w której Zico bacznie ilustrował wzrokiem Jaehyo. 
-Kazałem Ji Yongowi nie pokazywać się chwilę w naszym budynku, aby Sehun nie nabrał podejrzeń. W sumie on i tak ma gdzieś swoje kryjówki i własnych ludzi, a pewnie zabrał ze sobą Darę, więc na nudę nie będzie narzekał. - dodał, nieśmiało podnosząc głowę. 
-Możesz wyjść. 



4 komentarze:

  1. bosze co to za pranie mózgu sehunowi, on ma być z kaiem, mają być szczęśliwi q_q
    wgl bosze czytam ten początek i takie NIE NIE NIE MÓWICIE, ŻE KAIA MI POSTRZELILI D: PRZECIEŻ TO NIE MOŻE BYC KONIEC
    A POTEM TAKEI ŻE BEKON LEŻY I TAKIE NIENEINEIENIENEI I TERAZ CHANYEOL KURWI NA KAIA D: a ja przed chwilą ogladałam showtime, gdzie się hugali i chanyeol fanboyował kaiowi TTTTTTTTT
    wgl ja chce aby bekon żył D: i chce aby wszyscy byli szczęśliwi! :< i wiadomo ok ilu to jeszcze bd mieć rozdziałów? C:
    pozdrawiam c: ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz większymi krokami zbliżam się do końca. W spisie treści aktualizuję na bieżąco z wyprzedzeniem na tyle, na ile jestem w stanie cokolwiek określić. Na dzień dzisiejszy nie mogę podać dokładnej liczby.
    Pozdrawiam również, miłego wieczoru. ♡ ~

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli Baekhyun zginie znienawidzę Jaehyo (chociaż teraz go kocham) i Jongina przy okazji też. To smutne, ale zgadzam się z Chanyeolem, gdyby nie ćpanie nic by się nikomu nie stało. Na dodatek to "pranie mózgu" Sehuna. Co oni mu zrobili? Mam nadzieję, że on nie wierzy w te bajeczki i wszystko skończy się dobrze.
    Dużo weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. cholerka, czajniczku, tak bardzo mi wstyd, że pojawiam się, aby komentować coś, co skończyłaś już dawno właśnie teraz. :l baek nie przeżyje, to to samo będzie z chanyeolem, przecie oni nie potrafią bez siebie żyć, ja też chyba nie przeżyję. naprawdę szkoda mi sehuna, z miłą chęcią pozbyłabym się tych, co go tak przetrzymują, w dodatku chcą, aby posługiwał się bronią. nie, sehun, bo sobie krzywdę zrobisz. :l

    OdpowiedzUsuń