PROLOG - Safe and Sound
SŁÓW: 2072
Główny pairing: Chanbaek
Kwestie formalne:
a) Przepraszam najmocniej za kolejną, długą nieobecność na tym blogu. Obiecuję was nie zaniedbać i przysiąść trochę do roboty, wziąć się w garść i ogarnąć cały panujący wokół mnie chaos. Wracam z nowym, nieco dłuższym niż dwie części Chanbaekiem.
b) Wszystkich czytelników, aby nie użyć słowa fanów, "Spin the Bottle" proszę o wybaczenie, acz nie będę tego kontynuować. W zamian za to przychodzę do was z "Safe and Sound". Mam nadzieję, że wciąż będziecie mnie wspierać i być tak cudowni jak dotychczas. Dziękuję za wszystko.
~*~
Baekhyun spojrzał przerażony na chłopaka przed sobą, wiedząc, co za chwilę ma nadejść. Przełknął głośno ślinę, automatycznie zjeżdżając wzrokiem po całym jego ciele. Nie uciekło to uwadze tamtego, na co uśmiechnął się zadziornie.
-Wiesz, po co cię tutaj przyprowadziłem? - zapytał, przekrzywiając głowę. Och, Baekhyun wiedział doskonale. Męska toaleta była obskurna, śmierdziało w niej obrzydliwie i prawdopodobnie była tym samym świadkiem niejednych niemoralnych aktów, do jakich tutaj dochodziło. Zwłaszcza w kabinach, gdzie ciasnota sprzyjała celom. Jongin zaśmiał się, łapiąc bruneta za podbródek. Uniósł delikatnie jego głowę, aby młodszy spojrzał mu w oczy.
-Powiedz to głośno. - powiedział władczym tonem, oznajmiając tym jednocześnie, iż nie chce słyszeć sprzeciwu od swojego partnera. Baekhyun potrząsnął głową, otwierając usta. Zamarł jednak, przestraszony całą tą sytuacją. Nie potrafił wydobyć z siebie choćby słowa, więc zacisnął tylko mocno powieki. Jongin niezadowolony zacmokał, zaciskając bardziej palce na delikatnej skórze Baekhyuna.
-Sprzeciwiasz mi się? - czysto retoryczne pytanie. I tak obaj wiedzieli, jak to się skończy. - Wiesz, Baekkie, że nie lubię, gdy nie jesteś mi posłuszny. Jak proszę cię, abyś mnie zadowolił to oczekuję od ciebie, że zrobisz to z uśmiechem na ustach. Gdzie twój uśmiech, Baek?
Zapadła cisza, przerywana tylko głośnym biciem serca bruneta i nierównomiernym oddechem. Baekhyun opadł pomału na kolana, drżącymi palcami odpinając guzik spodni Jongina. Robił to tyle razy, a za każdym razem bał się tak samo. Poczuł palce, bawiące się jego własnymi włosami. Nienawidził tego dotyku, tak samo, jak nienawidził właściciela ów palców. Obrzydzały go. Zsunął spodnie chłopaka do połowy ud, zaciskając mocniej zęby. Och, jak on tego nie cierpiał...
-Nie chcę. - powiedział cicho, odsuwając się delikatnie do tyłu.
-Słucham?
Baekhyun niespiesznie wciągnął powietrze do ust, równie wolno wypuszczając je przez nos. Policzył w myślach do trzech, zanim zdecydował się odpowiedzieć.
-Nie chcę. - powtórzył, tym razem nieco pewniej. Podniósł głowę do góry, spoglądając wprost w oczy Jongina. Widział jak wzbiera się w nich gniew, że prawdopodobnie rozwścieczył go do granic możliwości. Był jednak przygotowany cierpieć, bo przymuszanie do tych rzeczy uważał za gorsze męczarnie. Każdy kolejny ruch zostawiłby na jego umyśle trwały ślad, chociaż jego uczucia i tak były doszczętnie poszarpane. Cóż więc znaczyły kolejne opuchnięcie, kolejne zadrapania i siniaki na twarzy?
-Nie chcesz? - odezwał się Jongin, uważnie ważąc słowa. Pokiwał głową, a po chwili zamachnął się, uderzając z otwartej dłoni Baekhyuna w prawy policzek. Tamten przygryzł dolną wargę, nie wydając z siebie żadnego słowa sprzeciwu. Opuścił tylko głowę, pozwalając, aby grzywka zakryły jego twarz. W jego oczach wzbierały się łzy, acz powtarzał sobie w duchu, że musi być silny.
-A ja nie chcę słyszeć takich słów. Co w tej kwestii powinniśmy zrobić, kochanie? - wzruszył ramionami Jongin, pociągając go za włosy do góry. Przytwierdził młodszego do ściany kabiny, napierając kolanem na jego męskość. Baekhyun jęknął, przekręcając głowę w bok.
-Jesteś zwykłą szmatą, masz się mnie słuchać. - warknął Jongin. Puścił chłopaka, uderzając go jeszcze raz, po czym ot tak wyszedł, jak gdyby nic się przed chwilą nie stało.
~*~
Trzymałem się za opuchnięty policzek, zerkając spode łba na bruneta przede mną. Wiedziałem, że zostawi mnie w spokoju. Zebrał się do wyjścia, zarzucając torbę na ramię. Posłał mi ostatnie spojrzenia dezaprobaty, po czym opuścił kabinę. Wtedy dopiero pozwoliłem sobie, aby łzy wypłynęły z moich oczu, pomału i niespiesznie; nie spieszyło mi się na lekcje. Postanowiłem kolejny raz pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Prawdopodobnie miałem najwięcej zaległości ze wszystkich uczniów tej szkoły, chociaż przychodziłem do tego przebrzydłego budynku codziennie. Nienawidziłem każdej osoby po kolei. Nie różnili się oni od siebie niczym szczególnym. Wszyscy byli tacy jak Kim Jongin, którego darzyłem jednak największą nienawiścią z nich wszystkich. Z drugiej strony byłem na niego skazany. Kiedy przyleciałem do Korei w ramach edukacji nie miałem pieniędzy, nie miałem żadnych perspektyw na jakiekolwiek wygodne mieszkanie, już nie wspominając o rozrywkach, jakie w moim wieku każdy nastolatek potrzebował. Opuściłem Chiny bez zapowiedzi, nie konsultując się uprzednio z moją pijaną matką, która i tak pewnie by tej rozmowy nie pamiętała. Od kiedy umarł ojciec spadła na moralne dno, a ja nie miałem zamiaru przy niej tkwić, aby pociągnęła mnie tam za sobą. Miałem w sobie resztki godności. Przynajmniej tak mi się wydawało. Spotkałem Jongina na peronie.
Podszedł do mnie, jakbyśmy się znali już dawno. Uśmiechnął się i zapytał, czy na kogoś czekam. Wydawał się sympatyczny i pomocny. Już przez chwilę pojawiła się w moim sercu iskra nadziei, że być może ulokuję się gdzieś, co bym mógł pozwolić sobie na w miarę normalną naukę. Potrzebowałem w końcu jakiegoś lokum; miałem stwarzać pozory zwyczajnego, szarego ucznia. Powiedziałem mu wtedy, że w zasadzie nie czekam na nikogo, bo nikogo nie mam. Zaproponował mi swoje mieszkanie. Mieszkał sam, nie wynajmował nikomu drugiego wolnego pokoju. Zapowiedział, że nie potrzebuje żadnej zapłaty w postaci pieniędzy - tego mu nie brak, rodzice dostatecznie o niego dbali. Chce jednak, abym płacił mu w inny sposób. Wtedy nie podejrzewałem go o nic złego. Wydawał się moim aniołem, który poratował mnie w ciężkiej sytuacji. Jak bardzo się pomyliłem.
Wyszedłem z kabiny, zerkając przy okazji na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałem okropnie. Prawa część mojej twarzy była zapuchnięta i czerwona; wiedziałem, że na pewno nie ukryję tego zwykłym makijażem. Zrezygnowany wyszedłem z łazienki, rozglądając się niepewnie. Akurat nie zobaczyłem na korytarzu nikogo znajomego, a tym bardziej żadnego nauczyciela, więc od razu skierowałem się do drzwi prowadzących na dach budynku. Wdrapałem się po schodach, z ulgą wciągając świeże powietrze do ust. Od razu podszedłem do barierek, wychylając się do przodu. W zasadzie wystarczył jeden ruch, a mógłbym zakończył całą moją codzienną mękę. Niespieszno mi było jednak do umierania. Mimo wszystko wiedziałem, że kiedyś uwolnię się od Jongina. Muszę chwilę pocierpieć, aby całość ułożyła się w końcu w jakieś tam przyzwoite życie, prawda?
-Znowu cię bił?
Odwróciłem się gwałtownie, słysząc za sobą znajomy głos. Wyłoniła się przede mną wysoka, szczupła sylwetka chłopaka z mojej klasy. Kojarzyłem go; w końcu czasem pojawiałem się na lekcjach, mimo wszystko. Zamrugałem kilka razy, patrząc się na niego jak skończony idiota.
-Co tutaj robisz? - zapytałem niepewnie, mrużąc oczy. Zacisnąłem mocniej palce na pasku swojej torby.
-Mógłbym równie dobrze o to samo spytać ciebie. - odparł tamten z uśmiechem na ustach, robiąc w moim kierunku kilka kroków. Chciałem się cofnąć, ale uświadomiłem sobie, że przecież stoję na krańcu budynku. Przygryzłem więc tylko dolną wargę, wodząc za chłopakiem uważnie wzrokiem, co by móc się ulotnić w jak najprostszy sposób.
-Nie chodzę na lekcje. - powiedziałem pomału. Nie powinno to być dla niego zaskoczeniem.
-Nie zauważyłem, wiesz? - zmarszczył brwi tamten, przystając w miejscu. Włożył ręce do kieszeni, chwilę się na mnie patrząc. - Czemu pozwalasz sobą tak pomiatać?
-Nie powinno cię to interesować. - odparłem zaraz, bardziej sycząc niż mówiąc to normalnie. Nie lubiłem rozmawiać na temat moich relacji z Jonginem, zwłaszcza, że nikt nie powinien o tym wiedzieć. Nie byłem jednak głupi i zorientowałem się, że mój partner pyszni się swoimi kolejnymi dokonaniami. Nie potrafiłby czegoś takiego zatrzymać dla siebie.
-Ciebie powinno, a jednak nic z tym nie robisz. - westchnął Chanyeol. Wskazał palcem na moją twarz. - Tylko ślepy nie zauważyłby tych siniaków. Każdy wie jak Jongin cię traktuje.
-To nie ich sprawa.
-Och, doprawdy? Jongin lubi się tym dzielić z innymi. - zaśmiał się czarnowłosy. - Najwyraźniej macie inne poglądy na temat waszego związku. Co tym razem powiesz nauczycielowi? Że się któryś z kolei raz przewróciłeś? Baekhyun, musisz być naprawdę sierotką. Potykasz się prawie codziennie.
-Zamknij się.
-Mam rację, a ty doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. - nagle twarz Chanyeola spoważniała, tak samo jak jego głos. Nie rozluźniałem jednak uścisku ani nie przestawałem obserwować każdego ruchu chłopaka. - Pozwalasz się traktować jak kurwę. Nie wiem jakie masz w tym korzyści, ale to zaczyna być chore. Jak myślisz - on cię najpierw zabije czy zdążysz jednak od niego uciec?
-To nie twój interes.
-Zwłaszcza jak pieprzycie się w kiblu, a mi się chce lać.
-To nie tw...
-Powinieneś przyłożyć coś chłodnego do policzka.
-Nie jesteś moją matką. Możesz się wynosić na lekcje.
-Zapomniałem. Ty wcale nie jesteś ze mną w klasie i w ogóle nie jesteś uczniem. Kurwienie się z Jonginem wystarcza ci w zupełności. - podsumował, ponownie zbliżając się do mnie. Miałem ochotę rzucić go w twarz czymś ostrym, a następnie na niego perfidnie splunąć. Działał mi na nerwy, zajmując drugie miejsce na mojej liście znienawidzonych przeze mnie osób.
-O co ci chodzi? - warknąłem.
-O to, że nie możesz pozwolić mu, aby cię tak traktował. - powiedział łagodnie, stojąc już całkiem blisko mojej osoby. Zacisnąłem wargi w wąską linię, nie odzywając się. - Bardzo cię boli?
-Od kiedy ty w ogóle przychodzisz na dach? - warknąłem. - Nigdy cię tutaj wcześniej nie widziałem. Śledziłeś mnie?
-Przychodzę tu całkiem często.
-Daj mi spokój.
-W porządku. - wzruszył ramionami, odwrócił się i zniknął za drzwiami prowadzącymi z powrotem do szkoły. Poczułem gęsią skórkę, przez co oplotłem się ramionami. Przykucnąłem w miejscu, spuszczając głowę. Nie wiedziałem nawet kiedy moje policzki stały się mokre od łez. Schowałem twarz w dłoniach, płacząc jak małe dziecko. Otarłem oczy wierzchem bluzy, którą trzymałem naciągniętą aż po czubki palców.
-Podnieś główkę.
Gwałtownie spojrzałem w górę, a Chanyeol przyłożył mi do policzka chłodną puszkę napoju. Odruchowo się odsunąłem, ale tamten uparcie usiadł przy mnie, nie opuszczając ręki i trzymanego w niej przedmiotu.
-Po co tu wróciłeś? - spytałem cicho, z jednej strony będąc mu wdzięczny za to, że tak po prostu przy mnie wtedy siedział. Wciąż jednak byłem zbyt dumny, aby przyznać to głośno czy mu podziękować. Nikt nigdy się mną nie zajmował. Nie byłem przyzwyczajony do jakiejkolwiek troski o mnie, bo w moim życiu w pewnym sensie brakowało... miłości? To tak dennie brzmiało.
-Z dobroci serca. - uśmiechnął się Chanyeol. - Smutno mi patrząc, jak on cię traktuje. Każdy to widzi, Baekkie.
-Nie wierzę w dobroć serca. - powiedziałem szybko.
-Nie dziwię ci się, skoro ciągle przebywasz z Jonginem. Przy nim można zwątpić w jakiekolwiek człowieczeństwo. - stwierdził czarnowłosy, krzywiąc się lekko. Obruszyłem się na te słowa, ale, cholera... Chanyeol miał kurewską rację.
~*~
Z szatni po wychowaniu fizycznemu wychodziłem zawsze ostatni. Nigdy nie widziałem potrzeby, aby się spieszyć. Pakowałem niespiesznie swoje rzeczy do torby, uprzednio wychodząc spod prysznica. Cieszyłem się chwilą wolności od Jongina, który zapewne czekał już na mnie przy bramie. Wiedział, kiedy kończę. Wiedział wszystko. Nie mogłem przed nim ukrywać nic, bo każde moje nawet najmniejsze kłamstwo było kolejnym siniakiem na twarzy.
-Strasznie się guzdrasz. - odwróciłem głowę w kierunku dobiegającego od strony drzwi głosu. Uśmiechnąłem się automatycznie na widok Chanyeola, który stał tak z plecakiem na ramieniu, wykrzywiając usta w zadziornym grymasie.
-Nie mam po co się spieszyć. - burknąłem, zapinając torbę.
-Robisz coś dzisiaj? - zapytał nagle, podchodząc do mnie.
-A co?
-Może chciałbyś gdzieś... ze mną wyjść. - wydawało mi się, że na jego policzki wstępuje uroczy rumieniec. Zaśmiałem się, zerkając na jego zmieszany wyraz twarzy.
-Czemu miałbym gdzieś z tobą wychodzić? - spytałem. Wiedziałem, że i tak Jongin mi nie pozwoli.
-Żeby chwilę było ci miło. I żebyś poczuł się bezpiecznie. - odparł bez wahania, tym razem nieco pewniej. Zdziwiła mnie ta odpowiedź. Rozchyliłem zdumiony usta, wlepiając wzrok w jego ciemne oczy i upartą minę. Zaciskał mocno zęby, jak gdyby się denerwował.
-To naprawdę urocze, Channie, ale nie mogę. - odpowiedziałem cicho, zgodnie z prawdą.
-Jongin cię nie puści?
Zaległa cisza. Przygryzłem dolną wargą, kiwając delikatnie głową. Zacisnąłem mocniej palce na pasku swojej torby.
-Muszę iść. Przepraszam.
Spodziewałem się, że wyjdę bez żadnego problemu. Poczułem jednak jego uścisk na swoim nadgarstku. Szarpnąłem się lekko, ale tamten nie chciał mnie puścić. Nie wiedziałem co zrobić. Pierwszy raz czułem żal, że jestem ograniczony przez Jongina. Wcześniej niespecjalnie zależało mi na kontaktach z innymi. Przez Jongina nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Może czasem jego koledzy powiedzieli mi cześć czy spytali co u mnie, nigdy jednak nie mogłem sobie pozwolić na więcej niż głupie "Nic, wszystko w porządku.". Byłem sam we wszystkim.
-Baekhyun, zerwij z nim. Uwolnij się od niego. - poprosił. Jego słowa uderzyły we mnie bardziej boleśnie niż cokolwiek innego wcześniej. Złapałem go za rękę, nie chcąc, aby tamten ode mnie odchodził. Tak nagle potrzebowałem jego towarzystwa; normalnego, przyjaznego, tak, jak to powinno naprawdę wyglądać.
-To... to nie jest takie proste. - odpowiedziałem cicho. Nagle przytulił mnie mocno, ignorując moje próby uwolnienia się. Objął mnie, przyciągając do siebie. Czułem jego gorący, spokojny oddech. Słyszałem równomierne bicie serca. Wtuliłem się w niego, znowu płacząc jak małe dziecko. Potrafiłem chyba tylko płakać, ale... co innego mogłem zrobić?
Komentuję, bo musiałam. Wybacz, muszę się pozbierać po tym. Wydaje mi się, że znienawidziłam bardziej Jongina po tym. XDDD
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam dalej pisać, nie umiem pisać super-długich komentarzy. Wybacz
Napiszę tylko: super, wszystko super.
Omo, czekam na kolejny rozdział~~.
nie mogę się doczekać dalszego ciągu. chanyeol jest tu taki kochany, mam nadzieję, że odciągnie go od jongina. powodzenia w pisaniu.
OdpowiedzUsuń